Moje wędrowanie

Dojrzałość nie polega na braku lęku. Dojrzałością jest umiejętność pokonania strachu. Także przed samotnością.

ks. Włodzimierz Lewandowski xwl ks. Włodzimierz Lewandowski

„Pusto w Gorcach jest jesienią, chociaż w dole życie wrze. Tutaj w górach tylko buki złocą się wśród innych drzew. Gdzieś w dolinę schodzą ślady, ktoś niedawno siano wiózł. Na polanie pozostawił trzy ostrewki puste już”.

Piosenka dinozaurów. Nawet w Wikipedii nie ma informacji o autorze słów. Więcej dowiemy się o twórcy melodii i wykonawcach. Być może przyćmił go inny artysta, spod Wadowic. Ale z różnych informacji można dowiedzieć się, że jeszcze bywa na koncertach i konkursach. Grzegorz Giermek, bo o niego chodzi, towarzyszył mi swoją piosenką podczas kilkudniowego wędrowania po Gorcach. Pustych.

Poza dwoma pracownikami GPN, obsługą schroniska na Turbaczu i małżeństwem z dzieckiem na Długiej Hali, nie spotkałem nikogo. Cisza. Znów chciałoby się cytować piosenkę: „Cisza, jak ta…”

Pod Turbaczem szałas papieski. Pamiętam szum, towarzyszący jego poświęceniu. Sam miałem w nim udział. Siedzieliśmy z poprzednim dzierżawcą schroniska, Włodkiem Jaworskim, patrząc na program uroczystości. W pewnym momencie chwyciłem za telefon i do redakcji przekazałem informację. Poszła chyba jako pierwsza, choć nie mieliśmy medialnego patronatu. Dwa miesiące później pod tym samym szałasem spotkałem reporterkę Życia na gorąco. Temat był na topie. Dziś… pod szałasem jak w Gorcach. Pusto. Wiatr, deszcz i śnieg robią swoje. Choć jeszcze stoi, widać, jak powoli niszczeje. Jest symbolem wielu polskich inicjatyw. Łatwo rzucić myśl, zafascynować pomysłem… Gorzej z dalszym ciągiem. Ileż wspaniałych inicjatyw poległo tylko na tym, że zabrakło uporu, konsekwencji, wytrwałości. Przykłady można sypać jak z rękawa. W przypadku szałasu papieskiego prawdopodobnie doszły zupełnie niepotrzebne spory o prawa do nazwy „szlaki papieskie”.

Nie boisz się chodzić samotnie po górach? Podobne pytanie słyszę w domu. Nie boisz się mieszkać sam, pod lasem? Cóż, samochodem też strach jechać. Wypadków na drodze jest więcej niż w górach. Strach, owszem, jest. Ale dojrzałość nie polega na jego braku. Dojrzałością jest umiejętność pokonania strachu. Także przed samotnością. Chyba nawet można pokusić się o twierdzenie, że wszechogarniający nas pęd, hałas, szukanie na siłę zajęcia, to sposób na niedojrzałe maskowanie strachu przed spotkaniem z Bogiem i z sobą samym. Dlatego bez lęku, gdzieś w połowie wędrowania, wyciągam z plecaka zaczytany tomik poezji Johna Keats’a i sięgam do jednego z moich ulubionych wierszy: „O, Samotności! Jeśli nadal jak wspólnicy / mamy trwać razem, ty i ja – wyjdźmy choć z cienia / Spiętrzonych gmachów: niech nas porwą uniesienia / Wspinaczki na szczyt wzgórza, gdzie chłonnej źrenicy / Odsłania się Natura w swojej tajemnicy…” (tłum. Zbigniew Herbert).

W Dolinie Kamienicy dostrzegłem przyrodniczą osobliwość. Na przeszło dwumetrowej skale dwie jodły. Korzeniami opasujące kamień. Próbujące dostać się w jego rysy i pęknięcia. Dumnie strzelające ku niebu. Pomyślałem – metafora życia. Zrobiłem zdjęcie i podzieliłem się refleksją na Twitterze. Zostawiam z nią szanownych Czytelników. Przyda się na czas, gdy wokół, choć na chwilę, zrobi się pusto. Jak w Gorcach.