Wakacje, panie...

Otwarte oczy mają dostrzec to, czego normalnie nie zauważamy, a jest na wyciągnięcie ręki.

ks. Włodzimierz Lewandowski xwl ks. Włodzimierz Lewandowski

Znajomy (wirtualnie) ksiądz opublikował wakacyjne zdjęcia znad Narwi. Do słownika przy okazji musiałem zajrzeć. Bo cóż to jest rzeka anamastozująca? Ciocia Wikipedia oczywiście przyszła z pomocą. Okazało się, że można prościej: płynąca wieloma korytami. Żeby podziwiać drugą taką trzeba jechać do Afryki. Gdzie? Na tacy nie będę wykładał. Szukajcie, a znajdziecie.

Przy okazji uświadomiłem sobie, że nie trzeba jechać w dalekie, obce strony, by podziwiać cuda natury. Dla przykładu okolica, gdzie mieszkam. Na przysłowiowy rzut beretem trzy rezerwaty. Gościąż z laminami dennymi; Błota Rakutowskie, nad którymi lęguje niemalże 130 gatunków ptaków; graniczące z parafialną łąką Olszyny Rakutowskie, chroniące olsy i łęgi jesionowo-olszowe. O siedmiu jeziorach na terenie parafii już nie wspomnę. Wielkością co prawda nie dorównują mazurskim, za to uroku nie można im odmówić.

By odkryć ukryte w zamieszkiwanej okolicy piękno trzeba rozwinąć w sobie zmysł obserwacji i ukształtować pewną wrażliwość. Odrobina wiedzy również jest przydatna. Choćby po to, by patrząc na gniazdo nie mylić remiza z wróblem. Albo wiewiórki z popielicą. Przed kilkoma dniami przebywający nad Jeziorem Skrzyneckim turyści zachwyceni byli wynurzającym się z jeziora łosiem. Gatunek opisany dobrze, ale była to samica. Czyli klępa. Łatwo rozpoznawalna ze względu na brak poroża. Podobnie z zamieszczonym na Facebooku zdjęciem bocianów. Cóż, nie podzieliłem zachwytu komentujących. Jeśli było zrobione w pod koniec czerwca może raczej budzić niepokój. Sejmikujące o tej porze samce to oznaka przyrodniczych anomalii. Powinny karmić młode, które jeszcze nie wyleciały z gniazda. Zrobiłem mały wypad po okolicy. Wszystko w porządku. Z tego wniosek, że właścicielka konta znalazła gdzieś zdjęcie zrobione na przełomie marca i kwietnia, gdy przygotowawszy gniazda samce gromadzą się na łąkach i czekają na samice (ostra czasem bywa walka), skopiowała i zamieściła w Internecie jako aktualne. Taki zachwyt na wyrost, z lekkim przekłamaniem.

Wrażliwość. Miejsce, gdzie człowiek się wychowuje jest ważne. Ale potrzebne są, zwłaszcza w dobie smartfonów, kształtujące ją ćwiczenia. Uczestnikom oaz na przykład proponuje się wyprawę otwartych oczu. Czyli wyjście w teren z jasno określonym celem. Przy czym niekoniecznie chodzi o poszukiwanie przygód. Otwarte oczy mają dostrzec to, czego normalnie nie zauważamy, a jest na wyciągnięcie ręki. W ubiegłym roku zaskoczyłem towarzyszy moich wędrówek, zatrzymując ich w środku lasu pod Gorcem i wskazując na całkiem świeże, odciśnięte w śniegu ślady wilka.

Bohater książki Ulricha Harbecke, proboszcz Hausner, stracił wiarę. By odzyskać duchową równowagę wyjechał w Alpy. Siedząc przed bacówką zwrócił się do krzątającej się przy niej kobiety: „Jak tu pięknie. Bo tu – odparła – nie ma rzeczy niepotrzebnych”.

Być może to piękno „na wyciągnięcie ręki” pozwoli nam odkryć iloma niepotrzebnymi rzeczami jesteśmy otoczeni, ile z nich stanowi przeszkodę na drodze do Boga i samego siebie. Dlatego nie martwiąc się o to, że wirus zablokował wyjazdy do Egiptu, unicestwił marzenia o wakacjach all inclusive, idźmy do pobliskiego lasu, usiądźmy nad brzegiem małego jeziora, zapatrzmy się… Dla wielu będzie to pierwszy krok na drodze odzyskiwania duchowej i psychicznej równowagi.

Suplement. Wieczorne rozmowy z cyklu: tu nie ma rzeczy niepotrzebnych:

TAGI: