Tęsknota i...

Pandemia nie musi być dla Kościoła zagrożeniem. Jest szansą na przejście od pospolitego ruszenia do wspólnoty.

ks. Włodzimierz Lewandowski xwl ks. Włodzimierz Lewandowski

Spotkania kolędowe. Inne niż dotychczas. Przedstawiciele rodzin na Mszach świętych w intencji o błogosławieństwo w nowym roku. Nie tylko intencja. Na szczęście jest na tę okoliczność specjalny formularz. Wbrew pozorom wierni na taki szczegół zwracają uwagę. Mają wówczas pewność, że rzeczywiście o nich chodzi.

Z pewnością w każdej parafii mają inny przebieg i klimat. W dużych, coraz bardziej anonimowych wspólnotach, zapewne wszystko ograniczy się do modlitwy. Łatwiej w małych. Zwłaszcza tam, gdzie duszpasterz jest zasiedziały. Są jakieś więzi, zrodzone w chwilach radości i cierpienia. One rodzą tęsknotę, objawiającą się choćby w tym, że przychodzą wcześniej, a po skończonej Eucharystii zostają na „dalszy ciąg”.

Rozmowy… Dalekie od tematów z pierwszych stron. Dominują sprawy bieżące, lęk o przyszłość, utrata pracy, choroba w rodzinie, trudności związane ze zdalnym nauczaniem. Oni już wiedzą. Stabilny do tej pory świat runął. Jak będzie wyglądać nowy nikt nie wie. Kościół i duszpasterz jest ostatnim stabilnym punktem odniesienia. Jeszcze. Bo nikt nie ma pewności, że księdza wirus ominie, a na jego miejsce biskup przyśle nowego.

Tęsknota… Nie tylko za byciem razem. Także za Eucharystią. Może potrzebne były kolejne święta w zamknięciu, by uświadomić sobie, że o ich pięknie i wartości nie decyduje stół i przystrojony dom. Nawet choinka i prezenty nie cieszyły, bo to jednak zupełnie inaczej, gdy pójdzie się do kościoła, przyjmie Komunię świętą, zaśpiewa kolędę – wyznają. To, co do tej pory było normalne, zwyczajne i – być może właśnie dlatego – niedoceniane. Może właśnie po to Pan Bóg dał nam miesiące zamknięcia. Byśmy poczuli tęsknotę i głód.

Odpowiedzialność… W stabilnym świecie wszystko było poukładane. Proboszcz ogłosił spowiedź pierwszopiątkową, adwentową, wielkanocną. Zapowiedział spotkanie przed pierwszą Komunią czy bierzmowaniem. Powiedział o planowanych inwestycjach. Podetknął pod nos koszyczek, do którego złożono ofiarę na ich realizację. Co z pierwszym piątkiem, skoro dzieci było osiemnaścioro, a epidemiczny limit pozwala na trzynaście osób w kościele. A przecież nie tylko dzieci… Oczywiście jest wyjście z sytuacji. Tu właśnie jest miejsce na samodzielność i odpowiedzialność. Trzeba zorganizować sobie czas, przyjść w inny dzień tygodnia, niekoniecznie w niedzielę. Masowych spowiedzi prawdopodobnie długo jeszcze nie będzie, co powinno zaowocować lepszym do nich przygotowaniem i przeżyciem. Zniknie presja długiej kolejki. Będzie czas na indywidualne potraktowanie. Podobnie z częstą Komunią świętą. Dyspensa i transmisja w niedzielę, ale w dni powszednie nie ma problemu ze zbyt dużą ilością wiernych w świątyni. Proboszcz nie powie: przyjdźcie w czwartek. Ale też i nie zabroni nikomu przyjść w dowolny dzień tygodnia właśnie z tęsknoty za Komunią świętą.

Przygotowanie do bierzmowania… Z reguły bywa tak: w szkole program, dodatkowo ileś tam pytań do wyuczenia na pamięć, w parafii spotkanie z duszpasterzem, gdzie on mówi, reszta słucha. Z jakim skutkiem – wiadomo. Pandemia jest dobra okazją, by od tego, co raczej pożądanych owoców nie przynosi odejść. Mała grupa. Mająca szansę stania się wspólnotą dojrzewania w wierze. Gdzie jest czas na lekturę Pisma świętego, wyjaśnienie, rozmowę o przeczytanym fragmencie i modlitwę. Czyż nie tego właśnie potrzebujemy jako Kościół?

Zaledwie kilka przykładów, uświadamiających, że pandemia nie musi być dla Kościoła zagrożeniem. Jest także szansą na przejście od pospolitego ruszenia do wspólnoty. Z całym jej pięknem i bólem. Być może właśnie o to chodzi w spotkaniach kolędowych. O tęsknotę. Nie za tym, co było. Za tym, co może stać się…