Lęki duże i małe

Poświęcamy dużo czasu i energii by poszerzyć strefę komfortu, zbudować bariery ochronne. Później odkrywamy ze zdziwieniem, że to nie działa.

ks. Włodzimierz Lewandowski ks. Włodzimierz Lewandowski

Jak zdobyć górskie doświadczenie? Odpowiedź, paradoksalnie, jest prosta. Trzeba zacząć chodzić w góry. Korzystając z map, poradników, doświadczenia przewodników. Planując, analizując, śledząc prognozy pogody, mierząc siły na zamiary. Zaczynając od szlaków o małym stopniu trudności. W ten sposób zbieramy bagaż doświadczeń, dających względne poczucie bezpieczeństwa i pewną swobodę w poruszaniu się po coraz trudniejszych szlakach. Tak jest z człowiekiem dorosłym.

A dzieci? Tu jednoznacznej odpowiedzi nie znajdziemy. Są rodzice wzbraniający się przed zbyt wczesnym wyjściem ich pociech w góry. Ale też widziałem szkraby dzielnie pokonujące niebieski szlak z Pięciu Stawów do Morskiego Oka. Pamiętam też sytuację z Doliny Jaworzynki. Dużo mówiącą o wychowaniu i stopniowym usamodzielnianiu dzieci. Kilkulatek (cztery, pięć lat) stal na niewielkiej skałce. Poniżej mama wyciągająca ręce. Ale maluch chciał być samodzielny. Na szczęście obok był ojciec. Zostaw go… Obserwowałem. Czujny lak lew, gotów rzucić się z pomocą.

Dobry punkt wyjścia. Lękała się o bezpieczeństwo dziecka matka i lękał ojciec. Ale był to zupełnie inny lęk. W pierwszym przypadku sygnał był jednoznaczny: nie dasz rady, zrobisz sobie krzywdę, ja cię wyręczę. W drugim, przeciwnie, dasz radę. Nie bój się, ojciec czuwa. Ciekawy był dalszy ciąg. Matka odetchnęła z ulgą. Ojciec i syn byli z siebie dumni.

Czy stojące na skałce dziecko nie odczuwało lęku? Zapewne mniejszy niż rodzice, ale odczuwało. Bo tego, w przypadku człowieka zdrowego psychicznie, nie da się wyeliminować. Lęk towarzyszy nam od chwili narodzin aż do śmierci. A dojrzałość polega na jego umiejętnym przezwyciężaniu. Im dłużej wokół dziecka wznosimy bariery ochronne, tym gorzej w dorosłym życiu będzie radzić sobie z lękiem i stresem.

Wspomniałem wyżej o względnym poczuciu bezpieczeństwa. Tak, względnym, bo nigdy wszystkiego nie da się przewidzieć. Warunki mogą zaskoczyć każdego, nawet najbardziej doświadczonego. Czy to wystarczający powód, by zrezygnować z chodzenia po górach? Ostatecznie z tego samego powodu należało by zrezygnować z wychodzenia na ulicę. Tam również nie jesteśmy w stu procentach bezpieczni.

W niedzielę, w Weronie, zakończył się Festiwal Nauki Społecznej. Jednym z podjętych tematów była tak zwana sprawiedliwość naprawcza. Stanęli obok siebie Agnese Moro, córka zamordowanego w 1978 roku Aldo Moro i Franco Bonisoni, członek Czerwonych Brygad. Ona mówiła o „krzyczącej ciszy”, „krzyku, który nie miał ujścia”, a dzięki sprawiedliwości naprawczej został skierowany na odbudowę relacji. On o wychodzeniu ze spirali walki zbrojnej, prowadzącym do tego samego celu. „Spotkanie wydające się być niemożliwością, jest w rzeczywistości możliwe” – powiedział Bonisoni. "Czy rany można wyleczyć?” – pytała Agnese Moro. „Jest sposób na powrót do życia po doznaniu przemocy. Możliwy jest inny sposób ucieczki od zła; kiedy zło wydaje się być wszechmocnym, gdy cierpisz, ono niekoniecznie musi mieć ostatnie słowo (…) Życie zniekształcone przez dramatyczne historie znów może stać się dobrym życiem”.

Poświęcamy dużo czasu i energii by poszerzyć strefę komfortu, wyeliminować zagrożenia, stres, zbudować bariery ochronne. Później odkrywamy ze zdziwieniem, że to nie działa. Pośrodku pięknego, słonecznego dnia nagle pojawia się mgła, nie pozwalająca określić gdzie jesteśmy, a za bezpieczną w naszym rozumieniu barierę nagle przenika coś, co nie tylko burzy spokój, ale i rani. Dlatego zamiast budować bariery ochronne lepiej skupić się na tym, co „pozwoli wrócić do życia”, czyniąc je dobrym. Czyli uczyć się pokonywać lęki duże i małe bez względu na to, czy związane są z pierwszym wyjściem w góry, pierwszą spowiedzią czy pierwszym spotkaniem z człowiekiem wzbudzającym w nas niechęć.