publikacja 13.10.2024 12:50
Garś informacji na temat tego, jak wygląda dziś sytuacja na zniszczonych przez powódź terenach.
Kamil Gąszowski /Foto Gość
W Kłodzku dzień po przejściu fali powodziowej
Na terenie Kłodzka zebranych zostanie łącznie nawet 10 tys. ton odpadów popowodziowych - powiedział PAP burmistrz Michał Piszko. To ponad dwa razy więcej, niż pierwotnie szacowano. W mieście wciąż liczone są też szkody wyrządzone przez wodę.
Kłodzko to jedna z miejscowości, która została zalana w trakcie wrześniowej powodzi. Z brzegów wystąpiła wówczas Nysa Kłodzka, 15 września w centrum miasta było od 50 centymetrów do 1,5 metra wody. Jak powiedział PAP burmistrz miasta Michał Piszko, straty w infrastrukturze komunalnej oszacowano do tej pory na ponad 150 mln zł, ale liczba ta może wzrosnąć.
"To są straty w drogach, w infrastrukturze komunalnej. Oczyszczalnia ścieków, ośrodek sportu i rekreacji, szkoła, przedszkole, żłobek, parki, place zabaw, przepompownia wody, stacja uzdatniania wody, i wiele innej infrastruktury, nie mówiąc o mieszkaniach - bo jeszcze do tego wchodzą mieszkania komunalne" - powiedział Piszko.
W trakcie powodzi na terenie Kłodzka całkowicie zalanych zostało 305 mieszkań, woda wdarła się też do 79 budynków jednorodzinnych. 25 osób wciąż nie może wrócić do swoich domów, nocleg zapewnia im gmina. Szacowane są też straty wśród przedsiębiorców.
"Obecnie mamy poszkodowanych 275 przedsiębiorców, którzy oszacowali swoje szkody na kwotę ponad 112 mln zł" - powiedział burmistrz.
Po opadnięciu wody pojawił się też problem ze śmieciami. Początkowo szacowano, że jest to ok. trzy tysiące ton. Jak ocenił burmistrz, w tym momencie te dane są już nieaktualne.
"Wykonawca odbiera śmieci z trzech punktów, które utworzyłem na terenie miasta Kłodzka. Szacuje, że tego może być nawet do dziesięciu tysięcy ton" - powiedział burmistrz Michał Piszko.
Trwa wyścig z czasem, jeśli chodzi o osuszanie lokali mieszkalnych. Robi się coraz chłodniej, nie sprzyjają jesienne deszcze.
- Dotknięty powodzią Lądek-Zdrój został do tej pory wsparty przez kilkadziesiąt samorządów - powiedział PAP burmistrz Tomasz Nowicki. Wsparcie jest różne - od kilkudziesięciu tysięcy do kilku milionów złotych. Pieniądze zostaną wykorzystane m.in. do budowy nowych mieszkań komunalnych.
15 września spora część Lądka-Zdroju została zniszczona przez powódź. W ciągu miesiąca wywieziono tysiące ton odpadów, które trafiały do punktów selektywnej zbiórki odpadów.
"Staramy się czyścić ulice, aby przywrócić przynajmniej ten stan sprzed powodzi. To oczywiście nie jest możliwe, bo mamy zniszczoną infrastrukturę. Natomiast małymi krokami idziemy do przodu" - powiedział PAP burmistrz Lądka-Zdroju Tomasz Nowicki.
W rozmowie z PAP burmistrz podkreślił, że poprawił się stan instalacji gazowych w mieście.
"Człowiek sobie nie zdaje sprawy żyjąc w normalnym, cywilizowanym świecie, jak duży jest to komfort. Ciepła woda i ogrzewanie to jest komfort niewiarygodny biorąc pod uwagę, że temperatury zaczynają coraz mocniej spadać" - powiedział Tomasz Nowicki.
Od kilku tygodni za zarządzanie kryzysowe w Stroniu Śląskim i Lądku-Zdroju odpowiada nadbrygadier Michał Kamieniecki. Burmistrz Tomasz Nowicki ocenił, że współpraca układa się "genialnie". "Jest to bardzo profesjonalna współpraca. Profesjonalna, a przy tym szanujemy swój zakres kompetencji. Czyli ja szanuję działania operacyjne, na których się zna pan generał, natomiast pan generał szanuje mój zakres kompetencji administracyjnych" - powiedział w rozmowie z PAP Tomasz Nowicki.
Burmistrz Lądka-Zdroju podkreślił wagę pomocy, jaka płynie do miasta z innych samorządów. Stwierdził, że nie jest w stanie wskazać, jaka będzie ostateczna wartość wsparcia.
"To są bardzo różne kwoty, od 10 tys. zł, do kilkudziesięciu tys. zł. Aż chociażby po takie duże sumy, jak z samorządu z Warszawy, skąd otrzymamy 5 mln zł podzielone na dwie transze. To jest ogromna kwota dla nas na infrastrukturę" - powiedział burmistrz.
W Lądku-Zdroju pieniądze mają zostać w dużej mierze przeznaczone na budownictwo komunalne.
"Myślimy, żeby wygospodarować środki na budowę domów wielorodzinnych. (...) Udało mi się znaleźć teren pod domy wielorodzinne i już do tego się przygotowujemy" - powiedział burmistrz.
Burmistrz Lądka-Zdroju ocenia, że straty w mieniu prywatnym i publicznym na terenie gminy sięgnąć mogą miliarda złotych. Według jego informacji, podobnie jest także w Stroniu Śląskim. Tomasz Nowicki ocenił, że doświadczenia z powodzi powinny doprowadzić do systemowych zmian, jeśli chodzi o zarządzanie kryzysowe.
"Zarządzanie kryzysowe w gminach musi być z automatu wspierane przez aparat państwowy. U nas się to sprawdziło dopiero od środy czy czwartku (powódź była w niedzielę - PAP), natomiast myślę, że te zmiany powinny wpływać na reakcję natychmiastową. Czyli jest prognoza i ryzyko zagrożenia i to powinno wymuszać funkcjonowanie sztabu, który by działał w sprofesjonalizowany sposób. Mamy dużo wojskowych, mamy dużo strażaków, którzy są skuteczni w akcji. Myślę, że ta skala zniszczeń pokazuje, że jest taka potrzeba" powiedział burmistrz Lądka-Zdroju.
W rozmowie z PAP burmistrz Lądka-Zdroju mówił też m.in. o trudnej sytuacji przedsiębiorców. Stwierdził, że obowiązująca specustawa powodziowa nie uwzględnia ich potrzeb.
Opolskie
Od wrześniowej powodzi mija miesiąc, ale nadal w wielu miejscach trwa usuwanie szkód wyrządzonych przez wodę. Równolegle prowadzone jest szacowanie strat.
Głuchołazy, które ściągnęły uwagę mediów między innymi za sprawą zniszczonych przez falę powodziową dwóch mostów na Białej Głuchołaskiej, powoli wracają do normalnego funkcjonowania, chociaż ślady po powodzi nadal są widoczne w wielu miejscach.
W piątek nad rzeką żołnierze ustawili konstrukcję mostu tymczasowego w ciągu drogi krajowej nr 40, który może być udostępniony użytkownikom w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Do tego czasu mieszkańcy podzielonego rzeką miasta mogą korzystać z mostu leżącego na terenie prywatnej firmy, która udostępniła przeprawę wszystkim potrzebującym. W mieście trwa wielkie sprzątanie, a przejazd przez Głuchołazy czasem wymaga od kierowców wiele cierpliwości.
Do akcji usuwania szkód w leżących pod Głuchołazami wsiach Bodzanów i Nowy Świętów zaangażowano także polskich i niemieckich żołnierzy. W piątek prace przy porządkowaniu terenu i naprawie zniszczonej przez powódź drogi rozpoczęli żołnierze pododdziału inżynieryjnego 10. dywizji pancernej Bundeswehry.
Podliczanie strat rozpoczęto w gminie Nysa, gdzie wnioski o zasiłek powodziowy w wysokości 2 tysięcy złotych złożyło 11 tysięcy osób, a kolejne 1,1 tysiąca ubiega się o świadczenie dodatkowe (8 tys. złotych). Blisko tysiąc osób złożyło wnioski o zasiłek w wysokości 100 lub 200 tysięcy złotych na remont lub odbudowę mieszkania albo domu. Władze powiatu nyskiego zapowiadają przywrócenie w przyszłym tygodniu do normalnej pracy szpitala powiatowego, jednocześnie informując o rozpoczęciu starań w sprawie budowy nowego szpitala w miejscu nie zagrożonym powodziami w przyszłości. Nowy obiekt ma kosztować około 50 mln złotych i powstać w ciągu najbliższych kilku lat.
W powiecie głubczyckim pomoc doraźną przyznano ponad dwustu rodzinom, a od poniedziałku specjalne komisje zaczną szacować straty w domach i budynkach w kolejnych miejscowościach na terenie powiatu. W powiecie prudnickim szkody tylko w infrastrukturze powiatowej szacuje się na 20-25 mln złotych.
Trudna sytuacja panuje w gminie Lewin Brzeski, która niemal w całości została zalana przez powódź. Kiedy przejeżdża się przez wsi tej gminy, widać, że praktycznie przed każdym domem stoją worki wypełnione zniszczonymi przez wodę sprzętami domowymi i skutym tynkiem. Burmistrz Lewina Brzeskiego Artur Kotara powiedział, że wystąpił już do Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych o przysłanie kontenerów, w których będą mogli zamieszkać właściciele zalanych domów do czasu zakończenia remontów.
Jak poinformował Andrzej Borowski, prezes opolskich struktur OSP, straty strażaków-ochotników w województwie wynoszą około 38 mln złotych, na co składają się m.in. dotknięte powodzią cztery remizy, dziesięć średnich aut gaśniczych, wiele pomp, zniszczone ubrania i buty strażackie oraz wyposażenie indywidualne druhów.
Nie są jeszcze znane ostateczne wysokości szkód wyrządzonych przez powódź na drogach regionu. Według wstępnych szacunków, straty na drogach wojewódzkich i krajowych na terenie województwa opolskiego przekroczą pół miliarda złotych, jednak zarządcy infrastruktury zastrzegają, że kwoty te mogą być wyższe.
W piątek Polska Spółka Gazownictwa poinformowała o przywróceniu możliwości dostaw gazu do wszystkich użytkowników na wszystkich terenach popowodziowych w regionie. Także opolski sanepid donosi o przywróceniu zdatności do wody wodociągowej we wszystkich miejscowościach na terenach dotkniętych powodzią.
Miesiąc po powodzi w okolicach Bielska-Białej i na Śląsku Cieszyńskim trwa wielkie suszenie budynków, które zalała woda, i naprawa infrastruktury. Samorządowcy i mieszkańcy chcą zdążyć przed zimą. Ze wstępnych wyliczeń wynika, że straty mogą sięgnąć 200 mln zł.
Miesiąc temu żywioł szczególnie dał się we znaki w powiatach bielskim i cieszyńskim. Pod wodą znalazły się między innymi część Ustronia, Skoczowa i Czechowic-Dziedzic. Niszczycielski żywioł dał się we znaki również w gminach Wilamowice, Jasienica, Jaworze, czy Zebrzydowice.
Ogromne straty wielka woda wyrządziła w majątku powiatu bielskiego. Uszkodzonych zostało kilkanaście dróg oraz dwa mosty. "Ostrożne szacunki, to około 130 mln zł strat na powiatowej infrastrukturze drogowej i mostowej. Ucierpiały również Bielskie Pogotowie Ratunkowe - zalane zostały dwie stacje, a także dom dziecka, z którego trzeba było ewakuować 14 podopiecznych" - oznajmiła rzecznik starosty Magdalena Fritz.
W powiecie trwa czyszczenie dróg i mostów, uzupełnianie wyrw w jezdniach, chodnikach oraz poboczach. "Są to roboty doraźnie, zabezpieczające uszkodzoną infrastrukturę przed zimą. Większość uszkodzonych szos i przepraw wymaga odbudowy lub przebudowy. Są to procesy długotrwałe, które należy zacząć od sporządzenia dokumentacji technicznej i zabezpieczenia finansowania. Odbudowa zniszczeń potrwa więc długo" - poinformowała Fritz.
Aktualnie w powiecie bielskim niemal wszystkie drogi są już przejezdne. Problemy nastręcza ul. Międzyrzecka w Jasienicy, gdzie ziemia osunęła się na jezdnię, a woda uszkodziła brzegi rzeki.
W gminie Czechowice-Dziedzice podczas powodzi pod wodą znalazły się fragmenty aż 87 szos. Uszkodzonych zostało siedemnaście dróg wraz z infrastrukturą. Czechowicki magistrat wyliczył straty na 31 mln zł, ale to nie będzie ostateczna kwota. Jego przedstawicielka Joanna Wieczorek-Tyc poinformowała PAP, że "pozostałe drogi wizualnie nie wykazują uszkodzeń powodziowych, ale ze względu na przesiąkniętą wodą podbudowę, muszą zostać objęte monitoringiem". "Mogą w przyszłości ulec szybszej degradacji" - oznajmiła.
Jak dodała też, komunalne Przedsiębiorstwo Inżynierii Miejskiej szacuje koszt przywrócenie pełnej funkcjonalności infrastruktury wodno-kanalizacyjnej wraz ze stworzenie warunków do przeciwdziałania poważnym awariom w przyszłości na 11,5 mln zł.
"Infrastruktura komunikacyjna gminy jest zabezpieczana; wykonywane są naprawy, jak również modernizacyjne uszkodzonych dróg, rowów i przepustów. Przewidujemy, że naprawa - bazując na doświadczeniach z powodzi, które nawiedzały nas w poprzednich latach - potrwa kilka najbliższych lat" - powiedziała Wieczorek-Tyc.
Stanisław Gawlik, zastępca burmistrza Wilamowic, podał, że straty w mieniu gminnym - drogi i zalane piwnice szkół - oszacowano na około 10 mln zł.
Burmistrz Wilamowic Kazimierz Cebrat, podczas spotkania z wicewojewodą śląskim Michałem Kopańskim, zwrócił uwagę, że powódź sprzed miesiąca była już trzecią klęską, która nawiedziła gminę w tym roku, po czerwcowych - powodzi błyskawicznej i huraganie. "Liczymy na finansowanie, ponieważ usuwanie skutków powodzi w tym momencie na bieżąco w ramach zarządzania kryzysowego kosztowało już około 600 tys. zł. Ta kwota może się zwiększyć. Otrzymaliśmy dotychczas na ten cel ponad 42 tys. zł. Na zarządzanie kryzysowe nie mamy już funduszy" - powiedział.
Burmistrz Ustronia Paweł Sztefek powiedział, że w gminie trwa jeszcze liczenie strat. "Pracują dwie komisje. Jedna szacuje straty w obiektach miejskich, a druga na majątku prywatnym. Mamy starty w mieniu komunalnym - najbardziej ucierpiał budynek mieszkalny przy ul. Kościelnej. Tam wstępnie oszacowaliśmy je na ponad 1 mln zł, jednak nie wiadomo, czy ta kwota się nie zwiększy, gdyż widzimy, że z czasem szkody są jeszcze większe. Ucierpiały: przedszkole, szkoła, ulice, drogi i przepusty, kanalizacja, a nawet ratusz. Wstępnie szacujemy straty na 5 mln zł" - podał.
Jego zdaniem, najważniejsza teraz w mieście jest naprawa zalanych kotłowni. "Niektóre miejsca czekają, bo nie ma w budżecie miasta takich środków, by je naprawić. Czekamy na wsparcie z zewnątrz. () Będziemy się starali naprawiać szkody najszybciej jak się da, jednak wszystko zależy od możliwości" - dodał burmistrz Ustronia.
Samorządowiec poinformował, że do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej zgłosiło się ponad pół tysiąca ustrońskich rodzin, które zostały poszkodowane przez powódź. Zapewnił, że zasiłki są na bieżąco wypłacane. Rodziny, które nie mogły wrócić do własnych domów, ulokowano w mieszkaniach zastępczych.
"Mieszkańcy mogli liczyć na wsparcie Wojsk Obrony Terytorialnej w porządkowaniu po powodzi. Mieli też dostęp do kontenerów, gdzie wyrzucali zniszczone rzeczy. Zabezpieczyliśmy wodę pitną, która jeszcze jest wydawana w ratuszu. Zakupiliśmy środki do oczyszczania studni, których wydano dotychczas ponad tysiąc. Cały czas trwa wielkie suszenie. Cały czas można wypożyczać też osuszacze" - zrelacjonował Paweł Sztefek.
Burmistrz podkreślił, że powódź nie dotknęła turystycznych dzielnic kurortu. Czynne są hotele, restauracje i domy wczasowe.
Suszenie trwa w Czechowicach-Dziedzicach. W ten rejon z różnych miejsc trafiło blisko 200 osuszaczy. "W pomoc mieszkańcom dotkniętym powodzią zaangażowani byli i są pracownicy wydziału zarządzania kryzysowego urzędu miejskiego, ośrodka pomocy społecznej, a także żołnierze WOT" - powiedziała Joanna Wieczorek-Tyc z czechowickiego magistratu.
Poinformowała też, że w gminie wypłacono dotychczas 331 tak zwanych zasiłków powodziowych do 2 tys. zł, oraz 184 zasiłki celowe do 8 tys. zł na pokrycie wydatków powstałych w wyniku klęski żywiołowej. "Z pomocy rzeczowej, dystrybuowanej przez Ośrodek Pomocy Społecznej, skorzystało 341 rodzin" - dodała Wieczorek-Tyc.
W gminie Wilamowice, gdzie szczególnie doświadczone zostały okolice Dankowic, wypłacono już około 340 zasiłków powodziowych i celowych. To ponad 1,1 mln zł. W Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej złożono 32 wnioski na remont lub odbudowę domu. Są to zasiłki do 100 tys. zł oraz do 200 tys. zł. Czekają na realizację.
Pracownicy Wód Polskich nadal prowadzą działania związane z usuwaniem skutków powodzi. To m.in. zasypywanie wyrw brzegowych, udrażnianie koryt rzek i usuwanie zatorów. Prace w woj. śląskim już zostały ukończone lub właśnie trwają, jak na rzece Bytomce (gm. Zabrze), Puńcówce (gm. Goleszów), Bobrówce (gm. Cieszyn), Iłownicy (gm. Czechowice-Dziedzice) oraz Potoku Szerokim (gm. Jasienica).
Zbiornik Racibórz Dolny od 15 do 29 września przyjął w sumie około 147 mln metrów sześciennych wody, zapełniając się w około 80 proc. W ocenie Wód Polskich "działanie tego obiektu hydrotechnicznego zminimalizowało skutki powodzi dla mieszkańców trzech nadodrzańskich województw: śląskiego, opolskiego i dolnośląskiego".
"Kontynuowane są prace porządkowe w czaszy zbiornika Racibórz Dolny, gdzie opadająca woda pozostawiła m.in. zanieczyszczenia drzewne. Po bezpiecznym opróżnieniu zbiornika możliwe było rozpoczęcie usuwania odpadów z jego terenu. Oprócz materiału drzewnego (rumoszu, gałęzi, całych pni) pracownicy uprzątają również śmieci komunalne i kontenery na nie, elementy wyposażenia domowego" - poinformowały Wody Polskie.
Równolegle trwa inwentaryzacja szkód oraz ocena stanu technicznego poszczególnych budowli i elementów zbiornika, który na co dzień pozostaje suchy, a wodą zapełnia się tylko w razie konieczności.
Zakończyła się inwentaryzacja szkód na Zbiorniku Łąka. Według Wód Polskich konieczna jest tam wymiana jednostek pompowych oraz remont samego budynku pompowni.