Dziennikarze włoskich – i nie tylko – mediów krążą w okolicach Watykanu, rozmawiając z pielgrzymami. Wiele wspomnień, łez, modlitwy. Młodzi, rodziny, starzy.
Dwudziesta trzecia z minutami. Kolejka chcących oddać hołd Franciszkowi i choć przez chwilę pomodlić się przy trumnie, zmalała do kilkudziesięciu metrów wewnątrz Bazyliki. Ale rano okazało się, że wierni przybywali niemalże całą noc. Podziwiać, ale i współczuć pracownikom. Niewiele mieli czasu na uprzątnięcie i przygotowanie świątyni na kolejny dzień.
Tymczasem w prasie informacje o kolejnych głowach państw, mających przybyć na pogrzeb. Premier Włoch, Giorgia Meloni, dementuje plotki, jakoby przy okazji miał odbyć się nieformalny szczyt przywódców. Burmistrz Rzymu, Roberto Gualtieri obiecuje mieszkańcom, że trasa przejazdu konduktu z trumną Franciszka zostanie podana do publicznej wiadomości, by Rzymianie mogli pożegnać swojego biskupa. Oczywiście przygotowaniom towarzyszą nadzwyczajne środki ostrożności. Co nie dziwi. Chociażby w kontekście zapowiedzi przybycia Donalda Trumpa. Wiadomo, Amerykanie mają bzika na punkcie bezpieczeństwa swojego prezydenta. Co zapewne odczują przybywający na Plac i w jego okolice wierni. I pewnie będzie jak na pogrzebie Matki Teresy z Kalkuty, gdy ci, którym była najbliższa, zostali odcięci i odsunięci kordonami bezpieczeństwa.
Dziennikarze włoskich – i nie tylko – mediów krążą w okolicach Watykanu, rozmawiając z pielgrzymami. Wiele wspomnień, łez, modlitwy. Młodzi, rodziny, starzy.
Constantino - czytamy w Avvenire - 17-letni skaut, rozmawiając ze swoim ojcem, patrzy na balkon w Loggi Błogosławieństw. «Dla mnie naprawdę było ważne, że mogłem dziś rano przyjść na Plac z moim ojcem. Byłem na Światowych Dniach Młodzieży w Lizbonie i nie mogę zapomnieć słów Franciszka. W moim serce pozostała przede wszystkim jego wiara i fakt, że tam mocno wierzył w nas, młodych. Dało mi to wiarę, że mogę zmieniać świat, że mogę marzyć o lepszej przyszłości dla siebie i innych».
Erica i Antonio, narzeczeni z Rzymu, próbują dowiedzieć się, czy na Placu będzie możliwość zatrzymania się i chwili modlitwy dla każdego. «Franciszek - mówi Erica - otworzył Kościół na świat. Przybliżył się także do niewierzących, co przysporzyło mu wielu wewnętrznych wrogów. Bardzo go szanuję, dlatego chcieliśmy tu zatrzymać się i pomodlić».
W kolejce czekających raczej nikt nie mówi o następcy. Czego nie można powiedzieć o mediach, spekulujących o podziałach, frakcjach, szansach kandydatów. Z nieodłączną listą papabili. Zerkając tu i ówdzie mam wrażenie, że bardziej niż o atmosferę w kolegium kardynałów chodzi o osobiste oczekiwania autorów. Dystansując się od krążących opinii wracam do Sienkiewicza. I bynajmniej nie o Quo vadis chodzi. Tym razem Ogniem i mieczem.
„A co to się z fortuną pana Podbipięty stanie? – pytał Rzędzian Skrzetuskiego w Toporowie. Podobno tam wsiów i wszelkiej dobroci bez liku… Zali przyjaciołom czego nie zapisał, bo jak słyszałem, nie miał rodziny? Skrzetuski nie odpowiedział nic, więc Rzędzian poznał, że mu nie w smak pytanie…”
Dlatego, nie bacząc czy mój rozmówca zrozumie, milczę jak Skrzetuski, gdy pytają mnie o następcę. Nie mogąc być w Rzymie włączam transmisję na żywo, staję duchowo w kolejce, szepczę pacierze i z ufnością spoglądam w przyszłość. Przecież Kościół jest w dobrych rękach…