Niejedno dziecko na pewno nie będzie bujać w myślach na kościelnych żyrandolach, jeśli eucharystia naprawdę będzie dla dzieci i z myślą o dzieciach odprawiana. Pan Jezus prosił ,aby dzieci do niego dopuszczać, a my jakbyśmy tego nie słyszeli celebrując długoooo i bez względu na percepcję dzieci, używając słów trudnych i pieśni z ubiegłego stulecia. Może jak zabraknie dzieci w kościele duszpasterze się wreszcie obudzą...
Przecież Msza jest infantylizowana "pod potrzeby duszpasterskie dzieci" już od lat. Efekty są żałosne. I chyba fani takich innowacji nie zadają sobie pytania co będzie gdy te dzieci dorosną. Kiedy mają się nauczyć uczestnictwa w Mszy skoro przez kilka lat serwuje im się papkę nie przestawiając na stały pokarm? Zamiast sprowadzać Mszę do poziomu dzieci lepiej pomagać dzieciom wzrastać do coraz lepszego jej rozumienia. To jest tajemnica której się doświadcza, a nie obnaża i trywializuje. Kościół ma to, czego przemysł rozrywkowy nigdy ludziom nie zapewni i to dobro należy eksponować a nie przesłaniać infantylizmem.
I jeszcze jedno - to że dzieci będą na Mszy to nie tyle decyzja dzieci, co rodziców. Podstawowe wychowanie w wierze to sprawa rodziców. I to przekaz kierowany do nich jest ważniejszy, bo to co rodzic (a nie szkoła czy katecheta)dziecku wpoi, to ono zapamięta na lata. Jak rodzic do kościoła nie przyjdzie, to i dzieci nie przyprowadzi.
Misiu Kolorowy największa Tajemnica Mszy jest na mocy definicji Mszy zawsze taka sama dla wszystkich - Transsubstrancjacja, nikt tego nie rozumie, nikt nie wie dlaczego miałoby to zachodzić, dlaczego właśnie w tych warunkach, w jaki sposób, co tam się w istocie swej istoty przemienia, i czy w ogóle, i jak ktoś mógł wymyślić coś co nie ma żadnych oznak że to zachodzi. Tu nic nie trzeba pisać na maile.
Tajemnicą też jest, co Pan miał na myśli pisząc ten tekst. Warto by to rozwinąć bo dopatruję się w tym głębszej myśli, mam nadzieję że nie jest to samo dopatrywanie się.
Tu nic nie trzeba pisać na maile.