publikacja 28.02.2013 18:43
Kiedy papieski helikopter poderwał się z ziemi, rozległy się dzwony Bazyliki Św. Piotra. A my zaczęliśmy płakać…
„Nie jestem już… papieżem” – powiedział Benedykt XVI na balkonie rezydencji w Castelgandolfo. Ustępujący papież zawiesił głos przed zakończeniem zdania. „Ale idźmy do przodu z Panem dla dobra Kościoła i świata” - dokończył.
To był najbardziej poruszający moment pożegnania Benedykta XVI. Plac Św. Piotra tuż przed godz. 17 był wypełniony niemal po brzegi. Dziesiątki tysięcy ludzi stało jednak w głębokiej ciszy. Wszyscy wpatrywaliśmy się w rozstawione na placu gigantyczne telebimy. Podglądaliśmy ostatnie kroki papieża. Wychodził uśmiechnięty z apartamentów Pałacu Apostolskiego. Żegnali go domownicy, siostry zakonne odpowiedzialne za kuchnię, najbliżsi współpracownicy. Przed papieżem uklęknął nawet jego kierowca. Potem w asyście policji czarna limuzyna ruszyła w głąb ogrodów watykańskich gdzie czekał na papieża biały helikopter. Przed wejściem papież odwrócił się do filmującej go kamery i pomachał. Na Placu Św. Piotra podniosły się oklaski.
Kiedy helikopter poderwał się do góry, ciszę na placu przeszył potężny wybuch bicia dzwonów bazyliki. To było jak tąpnięcie w serca. Stojący obok mnie ludzie płakali. Unieśliśmy oczy w niebo niecierpliwie szukając miejsca, w którym pojawi się biała maszyna z papieżem na pokładzie. Helikopter zatoczył potężny krąg nad Placem Św. Piotra. Wzniosły się oklaski. I płynęły potoki łez. W ciszy.
Kiedy papieski helikopter poderwał się z ziemi, rozległy się dzwony Bazyliki Św. Piotra. A my zaczęliśmy płakać… Hneryk Przondziono/GN
Ustępujący papież dał nam solidną lekcję, lekcję posłuszeństwa Bogu!
Przeczytaj również: „Nie schodzę z krzyża”