Nie chcą dociec prawdy?

Życie Warszawy/a.

publikacja 28.09.2004 06:36

Proboszcz parafii przy ul. Górczewskiej, której kościół spłonął w piątek, skarży się na opieszałość badających przyczyny pożaru policjantów i strażaków - podaje Życie Warszawy.

Gazeta informuje: - Jestem zaniepokojony sposobem, w jaki eksperci pracują nad ustaleniem przyczyny pożaru - mówi ksiądz Jan Popiel. - Mam podstawy uważać, że odpowiedzialni za to ludzie nie chcą dociec prawdy - dodaje. Jak już pisaliśmy, pierwsi eksperci spędzili na pogorzelisku zaledwie siedem minut. Wczoraj na zgliszczach pojawili się kolejni. - Policjanci stali przy pogorzelisku i pytali, gdzie znajdą miejsce do pobrania próbek spalonej świątyni - oburza się proboszcz. - Zebrali jakieś szczątki i zaraz poszli. Kilka godzin później pojawili się kolejni policjanci i powiedzieli, że po próbki dopiero przyjdzie biegły. Ja już nic z tego nie rozumiem - dodaje ks. Jan Popiel. Co ciekawe, o wczorajszych policyjnych wizytach przy Górczewskiej nic nie wie zastępca komendanta wolskiej komendy prowadzącej postępowanie w sprawie pożaru. - W poniedziałek nikogo tam nie wysyłałem, nie wiem, co to byli za policjanci. Może z ciekawości przyjechali obejrzeć to miejsce - zastanawia się mł. insp. Marek Maruchniak. Proboszcz podtrzymuje opinię, że kościół został podpalony. - Zbyt szybko stanął w płomieniach. Może ktoś do środka wrzucił jakąś łatwo palną substancję. Wiadomo, że najłatwiej jest powiedzieć, że było to zaprószenie i zakończyć całe postępowanie - mówi. - Niestety, poinformowano mnie, że takie są wstępne ustalenia dochodzenia. Parafianie nie ustają tymczasem w zbiórce pieniędzy na budowę nowej świątyni. Na szczęście kościół był ubezpieczony na prawie 600 tys. zł. Kwota ta stanowi zaledwie część wartości spalonego obiektu i nie wiadomo jeszcze, kiedy i czy w takiej wysokości będzie wypłacona parafii.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona