Rabin zaatakowany

Sobota, godz. 23.42. Do przedziału pierwszej klasy pociągu pospiesznego z Wrocławia do Warszawy wsiada Icchaak Rappaport. - Zająłem miejsce i zagłębiłem się w lekturze książki. Jakąś godzinkę od wyjazdu na korytarzu pojawiło się dwóch młodych gości. Mieli na sobie spodnie i wysokie buty, zupełnie jak w armii. Kiedy mnie zauważyli, a to nie było trudne, bo siedziałem przy drzwiach, weszli do przedziału. I zaczęło się - opowiada Rappaport. - „Co ty, Żydek?” -zapytał pierwszy. Odparłem: „Tak, jestem Żydem”. Wtedy zaczął mnie wyzywać. Krzyczał: - „Ty żydowska kur...! Nabiję ci mordę”. - Wymachiwał dłonią tak, jakby chciał mnie uderzyć w twarz - opowiada rabin. Rappaport mówi, że starał się ostudzić emocje napastnika, zaczął tłumaczyć, że siedzi spokojnie i czyta książkę. Nie pomagało. Mężczyzna, od którego czuć było alkohol, stawał się coraz bardziej agresywny. - Pewnie, gdyby był bardzo pijany, nie bałbym się go. Ale stał stabilnie na nogach. Dlatego wstałem. Natychmiast zareagował: „Siedź, ty...”. Usiadłem z powrotem. Na szczęście po kolejnych 10 minutach dał za wygraną - wspomina wstrząśnięty rabin. - Wczoraj złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. - Doniesienie zakwalifikowaliśmy jako groźbę z powodu przynależności rasowej. Grozi za to do pięciu lat więzienia -mówi kom. Krzysztof Zaporowski z dolnośląskiej policji. - Wszczęliśmy postępowanie. Szkoda, że zawiadomienie zostało złożone tak późno. Naczelny rabin Wrocławia podkreśla, że najbardziej zabolała go znieczulica, jakiej doświadczył w pociągu: - Tragiczne jest to, że w przedziale pełnym młodych, rosłych mężczyzn nikt nie zareagował, nikt nie stanął w mojej obronie. Wszyscy wpatrywali się w swoje buty. Nie pomógł też nikt z sąsiednich przedziałów, choć krzyki podchmielonego jegomościa słychać było chyba w całym wagonie.