Bez przesady

Czytając rady pani Elżbiety Isakiewicz można odnieść wrażenie, że proboszczowie dzielą się na skostniałych biurokratów i nowoczesnych antybiurokratów. Jak jest naprawdę?

Próbując być nowoczesnym proboszczem z radością powitałem w 27 numerze Tygodnika Powszechnego „Samouczek plebana”. Kto wie, jakieś nowe wskazówki, przewietrzające skostniały umysł idee? Zawszeć można się czegoś nauczyć. Lektura szła jednak opornie. Być może dlatego, że jako mniej nowoczesny proboszcz nie mam zwyczaju zwracać się do współpracowników w trybie rozkazującym. Zamiast nakazywać zmianę bielizny kielichowej wolę o takową zmianę poprosić. Mimo to dobrnąłem do szóstego punktu, ułożonego przez panią Elżbietę Isakowicz dekalogu. A tam przeczytałem: „Ty, nowoczesny proboszczu, w swojej parafii papierków unikasz jak diabeł wody święconej, nie chcesz być ich więźniem. Dlatego nowożeńcy chętnie biorą tu ślub – nie muszą wykazywać się zbędnymi, ciężkimi od pieczątek zaświadczeniami, bo po co?” Zamknąłem oczy i dałem upust swojej wyobraźni. Zobaczyłem przed drzwiami kolejkę narzeczonych. Nerwowymi ruchami przerzucali opasłe teczki, wypełnione po brzegi zaświadczeniami, sprawdzając z trwogą, czy czegoś nie brakuje. Nagle otworzyły się drzwi. Stanął w nich nowoczesny proboszcz. Z uśmiechem wyciągnął rękę po papiery, wyrzucił je do kosza, a potem pierwszą parę zaprosił do środka. Zdumionym petentom rzucił pytanie: po co to wszystko?

Czytając rady pani Elżbiety Isakiewicz można odnieść wrażenie, że proboszczowie dzielą się na skostniałych biurokratów i nowoczesnych antybiurokratów. Jak jest naprawdę i – co najważniejsze – po co te, jak się za chwilę okaże, wcale niezbyt liczne papierki?

Najważniejszym dokumentem, jaki przedstawiają w kancelarii narzeczeni, jest wystawione w ostatnim półroczu świadectwo chrztu. Potrzebne nie dlatego, że proboszcz nie ma zaufania do narzeczonych, ale dlatego, że jest ono urzędowym stwierdzeniem stanu wolnego. Kogoś może zdziwić, skąd parafia na drugim końcu Polski, albo i Europy, wie że ktoś, kto wyprowadził się z niej przed kilkunastu czy kilkudziesięciu laty, zawarł związek małżeński. Wie, bo bezpośrednio po ślubie do tej parafii jest wysyłane zawiadomienie, na podstawie którego na marginesie aktu chrztu dokonuje się stosownej adnotacji. Stąd wymóg, by to świadectwo było wystawione w ostatnim półroczu. Drugi dokument jest wymagany w przypadku tzw. małżeństwa konkordatowego. Jest nim zaświadczenie z Urzędu Stanu Cywilnego, stwierdzające brak okoliczności wykluczających zawarcie małżeństwa. Stanowi ono podstawę do sporządzenia cywilnego aktu małżeństwa. Jest to wymóg konkordatu i przepisów wykonawczych do Kodeksu Rodzinnego. Można z tego zrezygnować, ale wtedy konieczna jest oddzielna ceremonia we wspomnianym wyżej urzędzie.

Instrukcja Episkopatu Polski o przygotowaniu do zawarcia małżeństwa w kościele katolickim - (13 XII 1989) zaleca katechezę przedmałżeńską i trzy spotkania z instruktorami życia rodzinnego. W obu przypadkach na zakończenie wydawane są stosowne zaświadczenia. Jeśli podsumować, mamy dwa świadectwa chrztu, dwa świadectwa ukończenia katechezy przedmałżeńskiej, jedno zaświadczenie z poradni rodzinnej i jedno zaświadczenie z USC. Co najważniejsze, podczas wizytacji kanonicznej z tych dokumentów rozliczany jest każdy proboszcz, bez względu na to, czy przypniemy mu etykietę skostniałego biurokraty, czy nowoczesnego antybiurokraty. Jeżeli cokolwiek różni jednego i drugiego, to nie stosunek do dokumentów (ciężkich od pieczątek zaświadczeń), ale stosunek do człowieka. Ot, jeden załatwi sprawę z uśmiechem, bezstresowo, a drugi ma ciężki dzień i będzie marudził, albo – co gorsza – jeszcze złaja narzeczonych. Przyczyną konfliktów najczęściej nie jest brak zaświadczenia, ale fakt, że kandydaci na katolickich małżonków na katechezę uczęszczać nie chcą. Co robić w takiej sytuacji? Godzić się, by parafia była sklepem z sakramentami, czy upierać się za cenę przyklejenia łatki skostniałego biurokraty – to jest pytanie na oddzielny komentarz.

Wracając do kościelnej biurokracji. Przy okazji pisania tego komentarza przyjrzałem się zgromadzonym w kancelarii parafialnej dokumentom. Na półce stoją obok siebie dwa segregatory. W jednym znajdują się dokumenty zawartych w ciągu sześciu lat związków małżeńskich. W drugim kopie wszystkich zaświadczeń, wyrysów z map, wypisów i orzeczeń, jakie musiałem zgromadzić w ciągu dwóch lat, by wyprostować sprawy własności działek, na których stoi kościół i salka katechetyczna. Ktoś, kto choć raz otarł się o tego typu sprawy z łatwością domyśli się, który segregator jest bardziej opasły.

Zgadzam się z większością propozycji samouczka. Zgadzam się, że najpierw kult, potem ewangelizacja, na pokorze skończywszy. Ale z tą kościelną biurokracją – pani Elżbieto – nie przesadzajmy :)
 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
8°C Sobota
noc
5°C Sobota
rano
5°C Sobota
dzień
7°C Sobota
wieczór
wiecej »