ŁÓDŹ SZPITAL DZIECIĘCY
ŁÓDŹ SZPITAL DZIECIĘCY
Do łódzkiego szpitala dziecięcego, w ciężkim stanie, trafili dwaj bracia w wieku dwóch i czterech lat, poparzeni w pożarze samochodu w Skierniewicach
Grzegorz Michałowski/PAP/EPA

Pożar w samochodzie; poparzone dzieci

Komentarzy: 5
PAP

publikacja 28.10.2010 19:40

Stan zdrowia dwóch braci w wieku dwóch i czterech lat poparzonych w pożarze samochodu w Skierniewicach jest bardzo ciężki, ale stabilny - poinformował w czwartek wieczorem PAP ordynator oddziału intensywnej terapii szpitala przy ul. Spornej w Łodzi prof. Andrzej Piotrowski.

"Dzieci mają poparzenia górnych dróg oddechowych - nosogardła, krtani i niestety też chyba płuc oraz oparzenia twarzy. Ich stan jest bardzo ciężki, ale nie jest dramatycznie zły. Jest stabilny z tendencją do niewielkiej poprawy" - powiedział prof. Piotrowski.

Chłopcy przebywają na oddziale intensywnej terapii, są zaintubowani, podłączeni do respiratorów. Podawane są im leki uspokajające i przeciwbólowe.

Według lekarzy, chłopców czeka długie leczenie. "Zagrożenie życia jest, ale wszystko przemawia za tym, że z tego wyjdą. Leczenie może być jednak skomplikowane i mogą mieć np. poważne blizny" - dodał prof. Piotrowski.

Do zdarzenia doszło przed południem w rejonie Szkoły Podstawowej przy ulicy Konopnickiej w Skierniewicach. 25-letnia kobieta, która przyjechała odebrać ze szkoły córkę, pozostawiła w aucie dwóch synów w wieku dwóch i czterech lat.

"Kiedy wróciła, zobaczyła zadymiony wewnątrz samochód. Otworzyła auto z pomocą przechodniów i zaalarmowała policją. Wezwano także służby medyczne i straż pożarną" - relacjonował Grzegorz Wawryszuk z łódzkiej policji.

Nieprzytomnych chłopców z objawami zaczadzenia i poparzeniami, przetransportowały do łódzkiego szpitala przy ul. Spornej śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ich matka jest w szoku i także trafiła do szpitala; według policji nie wiadomo, kiedy będzie możliwe jej przesłuchanie.

Na razie nie wiadomo, co spowodowało pożar, który - według strażaków - wybuchł na tylnej kanapie auta za fotelem kierowcy. Policja nie wyklucza, że mogło to być zaprószenie ognia np. od pozostawionego w aucie niedopałka papierosa.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona