Baśń o neutralności
„Ja tam mojemu dziecku niczego nie będę narzucać, a tym bardziej wiary”. „Jak dorośnie to sobie wybierze. W końcu mamy wolność”! Brzmi znajomo? Nie, to nie baśń z tysiąca i jednej nocy, ale hasła-klucze z serii: „wychowanie w neutralności światopoglądowej”. Faktycznie, wyglądają mniej baśniowo, bardziej realistycznie i jakoś tak życiowo. Problem w tym, że od fantastycznych opowieści dzieli je tylko wąska granica formy. Co do istoty, są tak samo nierealne, z tą wszak różnicą, że uparcie wdrażane w życie przynoszą opłakane skutki.