Kolęda... Mój Boże, to kumulacja kontrastów. Zamożności i biedy, pobożności i spoganienia, piękna i brzydoty, ciszy i zamętu, dobra i zła, świętości i piekła...
Dziś na kolędzie usłyszałem: „Nie widzi ksiądz, że połowa ludzi tak żyje?” Z nutą pretensji, że się czepiam.
Czy Polska znalazła się na poboczu Europy? A może może to właśnie Polska ona zachowała jej autentyczne jądro?
Większość społeczeństwa musi betlejemską konstytucję uczynić normą życia – osobistego, rodzinnego, ale także społecznego.
Tylko wziąć, czytać i według tych prostych zasad żyć na co dzień. Żadnych trybunałów nie trzeba.
Jeśli ten świat wydaje się nam zbyt mało Boży (bo na pewno nie jest diabelski) – to znaczy, że tyle jest do zrobienia. Choćby tylko obecnością maleńkiego dobra.
Jeśli odrzucimy chrześcijański fundament społecznego życia, pożremy jedni drugich.
Moja parafia wreszcie stała się właścicielem ziemi.
Łatwo nawet z krzyża uczynić miecz dzielący ludzi. Tego nie potrzebuje ani Bóg, ani Polska.
Cmentarze jawią się w te wieczory i noce jako wielkie, świetliste plamy wysyłające ku niebu sygnał.