Co wiemy o abp. Dziwiszu?

www.kul.lublin.pl/a.

publikacja 03.06.2005 12:16

Abp Dziwisz często mówił dziennikarzom "Pamiętajcie, że mnie nie ma". Zawsze był w cieniu. Co o nim wiadomo?

Przełomowym jednak momentem w życiu ks. Dziwisza było powołanie Go w roku 1966 na kapelana ówczesnego Arcybiskupa Metropolity ks. Karola Wojtyły. Sprawowane w międzyczasie różne funkcje w zakresie organizacji życia liturgicznego Archidiecezji, nie przeszkodziły Mu w coraz to głębszym wchodzeniu w doniosłą rolę wiernego syna, zatroskanego o co tylko można było się zatroszczyć w stosunku do Arcypasterza odgrywającego coraz to donioślejszą rolę w życiu Polskiego Kościoła doby komunistycznej walki z Narodem i Kościołem. Z dnia na dzień z troszczącego się o marginesowe sprawy życia i działalności ks. arcybiskupa Wojtyły, stawał się towarzyszem Jego drogi prowadzącej błyskawicznie w górę. Zaczyna się ocierać o sprawy coraz to donioślejsze, stykać z ludźmi o coraz to większych wymiarach w życiu Kościoła, Narodu. Jako wierny i zatroskany Syn Wielkiego Ojca, gotów jest zawsze robić wszystko, ażeby oszczędzić Mu drogocennego czasu, niepotrzebnych kłopotów, pojawiających się na horyzoncie zagrożeń. Te lata 1963 - 1978 to również były lata wielkiej nauki i dynamicznego w niej postępu, nauki obejmującej coraz to szerszy i głębszy krąg problematyki, od życia Archidiecezji poczynając, a na śmiertelnym zmaganiu się Kościoła polskiego z antyludzkim systemem kończąc. W tym wielorakim i głęboko pochłaniającym energię kard. Wojtyły okresie znalazły się, jak wiadomo, skomplikowane sprawy nauki katolickiej i jej niezależności od zachłannej ideologii, dotykające także i spraw naszego Uniwersytetu. I w tych więc sprawach ks. Dziwisz nie mógł nie podzielać trosk i kłopotów przeżywanych przez sięgającą coraz to wyżej i szerzej działalność krakowskiego Kardynała. Już wtedy, zwłaszcza zaś w ostatniej dekadzie swojego pobytu u boku głęboko przeżywającego fakt bycia następcą św. Stanisława Biskupa Męczennika kard. Wojtyły, ks. Stanisław Dziwisz z niemniejszym zaangażowaniem przeżywał sprawy związane z kultem Męczennika ze Skałki, dodając do prowadzonych nad tą wyjątkową postacią badań żar sumiennego, naukowego zaangażowania. Nadawało to ks. Dziwiszowi rangę wyjątkowego znawcy historycznej i liturgicznej problematyki św. Stanisława Szczepanowskiego. Uchylało to z pewnością okno, przez które młody, ale coraz to bardziej doświadczony sekretarz osobisty ks. Kard. Wojtyły wglądał coraz głębiej w niezwykłość duchowości swojego Arcypasterza, odbieranego jako kochającego ojca, który nie mógł nie być przedmiotem odwzajemnianej synowskiej miłości. Lata te były więc dla ks. Dziwisza latami swoistego studium kochającego, ale i zaprawionego w poszukiwaniu rzetelnej prawdy zarówno tej zamkniętej w księgach, jak też, a nawet przede wszystkim tej zamkniętej w kręgach odsłaniającej się z aktualnych dziejów wnętrza niezwykłej osobowości Kardynała z Krakowa. I tu już przychodzi mi mówić o motywacji drugiej strony tego wydarzenia naszej Uczelni, jakiego jest ona dziś uprzywilejowanym gospodarzem, a Ksiądz Biskup dramatis persona. W ubóstwie swojego języka i posiadanej wiedzy ośmieliłem się to wydarzenie nazwać doktorat maximi testimonii, maximae causae.

Więcej na następnej stronie