Przed Sądem Rejonowym w Mikołowie rozpoczął się w środę proces byłego prezydenta Świętochłowic Eugeniusza Mosia, oskarżonego o przyjmowanie łapówek w czasach, gdy pełnił urząd. Prokurator odczytuje akt oskarżenia.
Poza Mosiem w procesie odpowiadają również cztery inne osoby, w tym współpracownicy z magistratu. B. prezydent nie zgadza się z zarzutami. B. prezydent przed procesem zgodził się na podawanie jego nazwiska.
Sprawa miała ruszyć jeszcze w październiku, wówczas nie udało się rozpocząć jednak procesu, bo sąd uznał, że dwojga spośród oskarżonych, Mosia i jego matki, nie może bronić ten sam adwokat - ze względu na konflikt interesów.
Prowadząca śledztwo bytomska prokuratura postawiła byłemu prezydentowi sześć zarzutów, przede wszystkim korupcyjnych. Na ławie oskarżonych zasiada także m.in. Jolanta S.-K., sekretarz miasta za rządów Mosia. Oboje zostali zatrzymani przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i aresztowani na początku 2010 r. W procesie odpowiadają z wolnej stopy.
Innym oskarżonym jest były zastępca prezydenta Mosia Czesław Ch., a także Jerzy L., który był członkiem zarządu Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Świętochłowicach. Matka Mosia, Lidia M., odpowiada za wyłudzenie poświadczenia nieprawdy w akcie notarialnym. W śledztwie poza Jolantą S.-K. oskarżeni generalnie nie przyznali się do zarzutów. Może im grozić do 10 lat więzienia.
Jeden z zarzutów wobec Mosia dotyczy żądania i przyjęcia w pierwszej połowie 2008 r. 50 tys. zł łapówki w zamian za obietnicę podjęcia dla pewnej osoby korzystnych decyzji administracyjnych. Od maja do lipca 2009, działając razem z Jolantą S.-K., prezydent miał zażądać od Piotra B. 100 tys. zł i przyjąć od niego 25 tys. zł. W lipcu 2009 Moś miał przyjąć od Piotra B. 5 tys. zł. W obu tych przypadkach w przekazaniu łapówki miała pośredniczyć sekretarz miasta.
Innym razem prezydent i sekretarz mieli żądać od Gerarda G. kwoty "równoważnej 15-krotności 40 proc. miesięcznego wynagrodzenia brutto", osiąganego przez niego z tytułu zatrudnienia na stanowisku wiceprezesa Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej. W tym przypadku urzędnicy - zdaniem prokuratury - przyjęli 70 tys. zł. Jak wynika z ustaleń śledztwa, także te pieniądze przekazała Jolanta S.-K.
Na przełomie 2006-2007 Moś miał podżegać Sławomira M., aby ten nakłonił inną osobę do wręczenia łapówki pierwszemu zastępcy Mosia i w ten sposób rzucił na niego cień podejrzeń. Ostatni zarzut wobec Mosia dotyczy wyłudzenia poświadczenia nieprawdy co do ceny zakupu nieruchomości podczas sporządzania aktu notarialnego. Chodziło o zaniżenie o 100 tys. zł ceny domu w Woźnikach i obniżenie w ten sposób opłat towarzyszących transakcji.
Postępowanie w sprawie korupcji w świętochłowickim magistracie rozpoczęło się od doniesienia dwóch osób, zatrudnionych w gminnych spółkach. Powiadomiły ABW, że są zmuszane do wręczania łapówek. Te osoby, które same opowiedziały organom ścigania o korupcji, nie usłyszały zarzutów - skorzystały z klauzuli bezkarności.
W ostatnich wyborach samorządowych Moś ubiegał się o reelekcję. Bezskutecznie - nie wszedł nawet do drugiej tury. W pierwszej poparło go 11,5 proc. głosujących. Po aresztowaniu Mosia jego rodzina wyrażała opinię, że sprawa ma charakter polityczny, a zarzuty wobec niego nie potwierdzą się.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.