Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji uważa, że śląski nie jest językiem, lecz dialektem; w tej kadencji Sejmu nie będzie więc raczej ustawy w tej sprawie, zwłaszcza, że byłaby ona kosztowana – wynika z informacji, do których dotarła tvp.info.
Projekt stosowanej ustawy dwukrotnie składał w Sejmie poseł PO Marek Plura. Przewidywał on uznanie mowy śląskiej za język regionalny. Skutkowałoby to tym, że mógłby on być nauczany w szkołach na Śląsku, a nazwy miejscowości i ulic byłyby zapisywane w dwóch językach.
Opinia o projekcie, przygotowana przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, wydaje się grzebać szanse na jego przyjęcie.
Po pierwsze, kosztowałoby to pół miliarda złotych rocznie, głównie na nauczanie śląskiego w szkołach.
Po drugie, MAC uznaje śląski za dialekt, nie język. Powołuje się przy tym na poglądy zdecydowanie przeważające wśród językoznawców i etnologów oraz na większość publikacji naukowych. Podkreśla, że mowa Ślązaków nie wykazuje żadnych poważniejszych cech gramatycznych, które by nie występowały w Małopolsce czy Wielkopolsce. Wylicza też różnice między dialektem śląskim a językiem kaszubskim - jedynym uznanym oficjalnie językiem regionalnym w Polsce. MAC zauważa też, że dialekt śląski składa się z około dziesięciu odrębnych gwar.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.