Wiedza zmarłego w Kazachstanie pirotechnika, funkcjonariusza BOR, mogła mieć znaczenie dla badania przyczyn katastrofy smoleńskiej, pisze "Nasz Dziennik".
- Szczególnie że właśnie została podana przez prokuraturę informacja, iż takie same ślady mogące wskazywać na materiały wybuchowe wykryto na drugim tupolewie, mówi adw. Bartosz Kownacki. - Rodzi się pytanie, czy tego rodzaju badania były wcześniej robione, a jeżeli tak, to jakie były ich efekty przed kwietniem 2010 r. Ten funkcjonariusz BOR jest jedną z osób, które mogłyby coś na ten temat powiedzieć, twierdzi mecenas.
BOR przyznaje, że pirotechnik BOR Adam A. w ostatnich latach brał udział w sprawdzaniu rządowych samolotów, którymi podróżowali dygnitarze państwowi. Zastrzega, jednak że nie uczestniczył w operacjach bezpośrednio przed wylotami do Katynia dwa lata temu.
Ppor. Adam A. miał 43 lata, w BOR pracował od 1999 r. W Kazachstanie zajmował się ochroną placówki w Ałma Acie. Okoliczności jego śmierci bada Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Ze wstępnych ustaleń wynika, że śmierć nie miała charakteru przestępczego. Została przeprowadzona sekcja zwłok. Śledczy czekają na jej szczegółowe wyniki.
Z informacji "Naszego Dziennika" wynika jednak, że Adam A. mógł odnieść uraz głowy. Przez kilka dni czuł się źle, miał torsje, ból głowy. Według doniesień medialnych, miał zostać pobity w restauracji.
W starożytnym mieście Ptolemais na wybrzeżu Morza Śródziemnego.
W walkę z żywiołem z ziemi i powietrza było zaangażowanych setki strażaków.
Wstrząsy o sile 5,8 w skali Richtera w północno wschodniej części kraju.
Policja przystąpiła do oględzin wyciągniętej z morza kotwicy.
Ogień strawił tysiące budynków na obszarze ok. 120 km kw., czyli powierzchni równej San Francisco.