Emigracyjny szef radykalnej organizacji palestyńskiej Hamas Chaled Meszal wezwał podczas swej pierwszej wizyty w Strefie Gazy, by nigdy nie uznawać Izraela. Ostrzegł, że jego ruch nie zrezygnuje z roszczeń do całego terytorium państwa żydowskiego.
"Palestyna jest nasza od rzeki do morza i z południa na północ. Nie oddamy ani piędzi ziemi" - powiedział Meszal do tłumu zwolenników na wiecu w Gazie.
"Nigdy nie uznamy izraelskiej okupacji i dlatego nie będzie legitymacji dla Izraela, bez względu na to, ile to będzie trwało" - podkreślił Meszal, który do Strefy Gazy przybył dzień wcześniej z trzydniową wizytą.
W Gazie zorganizowano wielkie uroczystości w ramach obchodów 25. rocznicy wybuchu pierwszej intifady (1987-1991), czyli powstania, które objęło okupowane przez Izrael ziemie palestyńskie: Strefę Gazy i Zachodni Brzeg Jordanu.
W swoim przemówieniu Meszal wezwał do uwolnienia Palestyńczyków przetrzymywanych w izraelskich więzieniach. Zapowiedział, że bojownicy islamscy będą porywać izraelskich żołnierzy, wykorzystując ich jako karty przetargowej w negocjacjach.
W ubiegłym roku z izraelskich więzień zwolniono 1027 Palestyńczyków w zamian za uwolnienie Gilada Szalita, izraelskiego żołnierza, który został uprowadzony w 2006 roku przez palestyńskich bojowników i przez ponad pięć lat był przetrzymywany na terenie Strefy Gazy.
Tysiące Palestyńczyków osadzonych jest w zakładach karnych w Izraelu, który uważa ich za terrorystów. Hamas nazywa ich bojownikami o wolność.
56-letni Chaled Meszal urodził się na Zachodnim Brzegu, lecz od lat przebywa na emigracji. Obecnie kieruje Hamasem z Kataru. Meszal nigdy wcześniej nie był w Strefie Gazy, którą od krótkiej wojny domowej z umiarkowanym ugrupowaniem Fatah w 2007 roku rządzi radykalny Hamas.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.