Co najmniej 12 osób zginęło na skutek gwałtownych burz śnieżnych, które od środy przechodzą nad Stanami Zjednoczonymi. Front atmosferyczny przesuwa się na północny wschód i według synoptyków w piątek opuści USA i przejdzie nad Kanadę.
Ofiary to m.in. dwoje mieszkańców Indiany, którzy zostali śmiertelnie potrąceni przez półciężarówkę, gdy skuter, którym jechali, wpadł w poślizg. W Pensylwanii zginął w wypadku mężczyzna, który wszedł na ośnieżoną jezdnię, by naprawić swój samochód. W wypadku drogowym zginęły także dwie osoby w Wirginii.
Władze apelują do mieszkańców, by w razie możliwości nie wychodzili z domów.
Mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych w czwartek nie odwołano ani jednego lotu z i do Nowego Jorku, Filadelfii i Bostonu. Dzień wcześniej nie doszło do skutku ponad 1600 połączeń lotniczych.
Jak podał rzecznik amerykańskiej agencji meteorologicznej David Roth, najwięcej śniegu spadnie na północnych obszarach stanów Pensylwania i Nowy Jork oraz w kilku stanach na północno-wschodnim krańcu USA, a na Wschodnim Wybrzeżu spodziewane są przede wszystkim opady śniegu i silny wiatr.
W środę intensywne opady śniegu i silny wiatr powodujący zamiecie znacznie pogorszyły warunki na drogach w Missouri, Kentucky, Ohio oraz na południu stanów Illinois i Indiana. Wielu mieszkańców miało problemy z dotarciem w środę do pracy. W Alabamie i Missisipi ogłoszono stan wyjątkowy z powodu awarii sieci energetycznych, które pozbawiły prądu wielu mieszkańców.
Co najmniej 13 osób zginęło, a 73 zostały ranne w wyniku działań policji wobec demontrantów.
Główny cel reżimu jest jasny: ograniczyć wszelkie formy swobody wypowiedzi.
Spędzili oni na stacji kosmicznej Tiangong (Niebiański Pałac) 192 dni.
Dom dla chrześcijan, ale życie w nim codzienne staje się trudniejsze i niepewne.
Papież Franciszek mówił wcześniej, że oboje kandydaci są przeciwko życiu.
"Brawo, feldmarszałku" - napisała caryca Katarzyna II w liście gratulacyjnym.