Ratownicy GOPR i funkcjonariusze Straży Granicznej zakończyli ewakuację grupy młodych ludzi spod Bukowego Berda w Bieszczadach - poinformowali w poniedziałek naczelnik grupy GOPR Grzegorz Chudzik i Elżbieta Pikor z Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej.
"Nikomu nic się nie stało. Nikt nie jest odmrożony. Ich stan jest bardzo dobry. Przebywają już w hotelu w Ustrzykach Górnych" - powiedział Bogdan Tomaszyk ze Szkoły Przetrwania i Przygody SAS we Wrocławiu, organizatora wyprawy.
W poniedziałek rano opiekunowie grupy poprosili telefonicznie GOPR o pomoc. Młodzi ludzie, w wieku od 16 do 20 lat, w namiotach spędzili noc pod Bukowem Berdem. Byli przemarznięci. Wymagali ewakuacji. Na pomoc oczekiwało dziesięcioro uczestników i dwóch opiekunów.
W trwającej kilka godzin akcji uczestniczyło ok. 40 osób. Oprócz ratowników GOPR, także funkcjonariusze SG oraz Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. "Śmigłowce LPR i SG ze względu na warunki pogodowe nie dotarły na miejsce. W Mucznem czekały na poprawę pogody. Natomiast ratownicy GOPR i funkcjonariusze SG pieszo pokonywali ok. 1,5 metrowe zaspy" - powiedział Chudzik.
Po kilku godzinach dotarli do poszukiwanych i ich ewakuowali. W Mucznem czekały na nich karetki pogotowia.
Organizatorem wyprawy jest Szkoła Przetrwania i Przygody SAS we Wrocławiu. Działa od 1993 r. "Na przestrzeni lat pracy z młodymi ludźmi i w oparciu o doświadczenia kadry instruktorskiej, wypracowaliśmy unikalny system zajęć, szkoleń i wypraw. Wszechstronność, wiedza i bezpieczeństwo, stanowią fundament wszystkich naszych działań" - napisano na stronie internetowej placówki.
W poniedziałek w Bieszczadach powyżej górnej granicy lasu leżało średnio pół metra śniegu. Było siedem stopni mrozu, a prędkość wiatru dochodziła do 70 km/godz. W górnych partiach Bieszczad obowiązuje drugi stopień zagrożenia lawinowego.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.