Dlaczego Papież nadał, a następnie odebrał Prymasowi Polski "nadzwyczajne
pełnomocnictwa", dlaczego powstało Towarzystwo Chrystusowe, jakim człowiekiem
był kard. August Hlond - można było dowiedzieć się podczas sesji naukowej
zorganizowanej w 55. rocznicę jego śmierci.
Odsunąć księży od polityki
Sesję, odbywającą się 6 listopada w sali obrad Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie, rozpoczęła Msza św. pod przewodnictwem metropolity górnośląskiego abp. Damiana Zimonia w kaplicy Sekretariatu Episkopatu Polski. Uczestnicy liturgii modlili się o rychłą beatyfikację kard. Augusta Hlonda.
- Chcemy czerpać inspiracje z jego posługi dla dzisiejszej pracy duszpasterskiej Kościoła - podkreślił bp Piotr Libera, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski. Abp Zimoń zaś wyjaśnił, że posługa kard. Hlonda jest cenną wskazówką zarówno dla duchownych, jak i świeckich, gdyż ustawicznie poszukiwał nowych rozwiązań posłannictwa Kościoła. Przede wszystkim jednak troszczył się o pojedynczego człowieka, szukając na polskich drogach "zagubionych owiec".
Abp Zimoń zauważył w kazaniu, że kard. Hlond oceniał współczesny mu katolicyzm jako płytki, powierzchowny i okolicznościowy, wykorzystywany przez polityków do osiągania swoich celów. Chciał odsunąć księży od polityki i sporów narodowościowych, a politykę od Kościoła - tłumaczył metropolita górnośląski.
Przypomniał słowa Hlonda zapisane w 1924 r., które stały się jego życiowym Credo: "Kościół nie może identyfikować się z żadną narodowością i partią". - Nie sugerował politykom jak ma wyglądać Polska, za to poprzez Akcję Katolicką starał się kształtować sumienia i wrażliwość świeckich katolików, których obowiązkiem jest branie współodpowiedzialności za Kościół i naród - stwierdził abp Zimoń.
Odważny powrót do Polski
Prymas Polski kard. Józef Glemp przedstawił wspomnienia ludzi, którzy znali kard. Hlonda. Wskazał na jego cechy charakteru: modlitewne skupienie, prostotę, skromność wymagań osobistych, ogromną punktualność, troskę o kapłanów. - Gdy był zmęczony, siadał przy fortepianie, grał i w ten sposób odpoczywał. Nie bał się lotu dwupłatowcem do Rzymu i szybkiej jazdy samochodem - przypomniał kard. Glemp.
Jego zdaniem kard. Hlond wnosił "nowy styl duszpasterstwa". Swe kazania, w których rozgrzewał serca do realizowania chrześcijańskich ideałów, nie uciekając się do argumentów teologicznych czy socjologicznych, przeważnie pisał, a potem odtwarzał z pamięci. Był trójjęzyczny: swobodnie mówił i pisał po polsku, niemiecku i włosku. Lubował się w pięknej polszczyźnie, dlatego jego styl nieraz uznawano za namaszczony.
Prymas Polski wskazał też na charakteryzującą jego poprzednika umiejętność pracy z najbliższym otoczeniem, dla którego był wrażliwym przełożonym: dobrze organizował pracę innych i umiał im za jej wykonanie podziękować, zaś podczas posiłków bawił ich rozmową nie związaną ze sprawami urzędowymi.
Więcej na następnej stronie
«« | « |
1
|
2
|
3
|
4
|
»
|
»»