Kapelan polskich wojsk w Iraku ks. mjr Mariusz Stolarczyk po powrocie do kraju odpoczywa w domu rodzinnym w Imielinie. - Zawsze starałem się być blisko ludzi, ale teraz widzę, że trzeba być jeszcze bliżej - powiedział KAI.
Ks. Stolarczyk nie ukrywa radości ze szczęśliwego powrotu. Podkreśla przy tym, że w misji takiej, jak iracka, kapelan jest żołnierzom jest naprawdę potrzebny. - Kiedy wyjeżdżali wieczorem na patrole, widzieli światło w kaplicy. Wiedzieli, że odprawiana jest Msza i że ktoś na pewno modli się w dwóch intencjach: za pokój i za tych, którzy go bronią, narażając własne życie - mówi ks. major. Wspomina też, jak w Iraku przyszedł do niego jeden z żołnierzy i powiedział: "Proszę księdza, chyba zabiłem człowieka. Zobaczyłem go z kałasznikowem. Strzeliłem... Widziałem, jak upadł...". Ks. Stolarczyk odpowiedział żołnierzowi, że to była obrona własna; że gdyby nie zabił, to sam by zginął. - Było Słowo Boże i Boża łaska, która niejednemu pozwalała przeżyć. Mnie to wszystko nauczyło wartości modlitwy i wartości ludzkiego życia. Zawsze starałem się być blisko ludzi, ale teraz widzę, że trzeba być jeszcze bliżej. Jak u ks. Twardowskiego: "Spieszmy się kochać ludzi, to szybko odchodzą" - powiedział ks. Stolarczyk, dodając, że myślami nadal jest w Iraku. W Polsce są już także dwaj pozostali kapelani pierwszej zmiany: Piotr Majka i Wiesław Okoń. Na ich miejsce do Iraku wyjechali trzej inni kapłani. Ks. mjr Mariusz Stolarczyk skończy w tym roku 36 lat. Pochodzi z Imielina na Górnym Śląsku. Po kilku latach pracy w archidiecezji katowickiej został kapelanem wojskowym. Służy obecnie we Wrocławiu. W Iraku przebywał pół roku. Był kapelanem Pierwszej Brygady Bojowej w Karbali.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.