Zaledwie 4 proc. wyborów papieży skończyło się zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami – obliczył Amborgio Piazzoni, autor "Historii wyborów papieskich".
Włoski historyk przeanalizował 300 wyborów następców św. Piotra, nie tylko tych ważnych, ale i uznanych za nieważne. Zaledwie dwanaście razy wybory papieskie zakończyły się spodziewanym wcześniej rezultatem.
A jak to wyglądało w ostatnich czasach? Oto zestawienie dziesięciu ostatnich konklawe:
W 1878 r. (konklawe trwało 3 dni) papieżem został kardynał Vincenzo Gioacchino Pecci (Leon XIII), jeden z papabili, ale nie najsilniejszy.
W 1903 r. (5 dni konklawe, 7 głosowań) wybór kard. Giuseppe Sarto (Pius X) był absolutną niespodzianką.
W 1914 r. (4 dni konklawe, 10 głosowań) - kard. Giacomo Della Chiesa (Benedykt XV) był jednym z dwóch największych faworytów konklawe.
W 1922 (5 dni konklawe, 14 głosowań) - kard. Achille Ratti (Pius XI) nie był brany pod uwagę.
W 1939 r. (2 dni konklawe, 3 głosowania) - wybór kard. Eugenio Pacellego (Piusa XII) rzeczywiście przewidywano przed rozpoczęciem konklawe. W obliczu wojny, wybór kard. Pacellego zakładany był przez niemal wszystkich.
W 1958 (4 dni konklawe, 11 głosowań) kard. Angelo Giuseppe Roncalli (Jan XXIII) był dopiero drugim - trzecim papabile w spekulacjach prasowych. Bardzo często wykluczano go z grona elektorów z powodu zaawansowanego wieku (77 lat).
W 1963 r. konklawe (3 dni, 6 głosowań) i wybór kard. Giovanni Battisty Montiniego (Paweł VI), to kolejny przykład wyborów zakończonych zgodnie z przewidywaniami, czego dowodem są wyraźne tytuły w prasie.
Nie przewidywano wyboru w sierpniu 1978 kard. Albino Lucianiego, patriarchy Wenecji (Jan Paweł I), aczkolwiek był wymieniany w gronie 20 papabili. Zdumienie prasy było tym większe, że konklawe trwało 2 dni, a dokładnie 22 godziny (4 głosowania), czyli nie sprawdziło się "umieszczenie" kard. Lucianiego pośród tzw. outsiderów, kandydatów "trzeciego wyboru".
Wybór kard. Karola Wojtyły w październiku 1978 (3 dni, 8 głosowań) był całkowitym zaskoczeniem. Kardynał z Krakowa znajdował się nawet poza listą tzw. outsiderów.
A jak oceniać wybór kard. Josepha Ratzingera w 2005 roku (2 dni, 4 głosowania)? Choć wielu watykanistów twierdzi, że wybór był "spodziewany" (i rzeczywiście, kilku z nich spodziewało się jego wyboru), analiza prasy nie potwierdza wcześniejszej pewności. Kard. Ratzinger był w istocie najczęściej wymienianym papabile, ale z innych powodów: jako dziekan kolegium, przewodniczył Mszy na pogrzebie Jana Pawła II oraz Mszy inaugurującej konklawe. Dwie wielkie homilie sprawiły, że mówiło się o nim najwięcej.
Prasa przewidywała z jednej strony, że podczas konklawe kard. Ratzinger stoczy bezpośredni pojedynek z "frakcją liberalną", na czele której stał kard. Dionigi Tettamanzi, bo jej prawdziwy lider, kard. Carlo Maria Martini, nie mógł i nie chciał być wybrany z powodu zaawansowanej choroby. Jednak żaden z tych kandydatów miał nie osiągnąć 2/3 głosów, z tego powodu spodziewano się długiego konklawe i wyboru "trzeciej drogi".
Z drugiej strony, nawet nazywany "faworytem" kard. Ratzinger był wyraźnie przez prasę nielubiany, w przeciwieństwie do arcybiskupa Mediolanu: miał należeć do frakcji kurialistów i tradycjonalistów, był określany jako przeciwnik reform. Choćby i w tym znaczeniu, trudno mówić, że wybór kard. Ratzingera był "oczekiwany" w przeddzień wyborów.
Wybór Benedykta XVI w 2005 r. nie należał więc raczej do wyborów papieskich, które potoczyły się zgodnie z przewidywaniami, gdyż analiza prasowa pozwala stwierdzić, że był wymieniany w gronie dwóch faworytów, razem z kard. Tettamanzim.
Według FSB brał on udział w zorganizowaniu wybuchu na stacji dystrybucji gazu.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.