Gazeta Prawna poświęca uwagę sytuacji chrześcijan w Iraku, w związku z niedzielnymi zamachami na cztery chrześcijańskie świątynie.
Dziennik stwierdza: Niedzielne zamachy na kościoły w Bagdadzie i Mosulu nasiliły obawy 750-tysięcznej społeczności chrześcijańskiej Iraku przed wzrostem fundamentalizmu islamskiego w tym kraju - pisze korespondent Associated Press. Wissam Sagman już wcześniej bez powodzenia próbował wyjechać, lękając się o bezpieczeństwo swej chrześcijańskiej rodziny w nowym, pogrążonym w chaosie Iraku. Po niedzielnej serii zamachów na kościoły czuje jeszcze większy strach przed swymi sąsiadami i ze zdwojoną determinacją chce wydostać się z kraju. "Ci ludzie kochają krew. Nienawidzą ludzkości. Nienawidzą nas" - mówi Sagman, rozglądając się po salonie swego domu, uszkodzonym przez eksplozję samochodu-pułapki pod ormiańskim kościołem po drugiej stronie ulicy. "Chcą, żeby wszyscy chrześcijanie wyjechali" - dodaje. Skoordynowane ataki w niedzielę na cztery kościoły w Bagdadzie i jeden w Mosulu, będące pierwszym znaczącym uderzeniem w chrześcijańską mniejszość Iraku od czasu ubiegłorocznej operacji wojennej w tym kraju, zabiły 11 osób i raniły kilkadziesiąt. W poniedziałek do zamachów przyznała się nieznana dotąd grupa, zapowiadając dalsze akty przemocy. "Chcieliście krucjaty, i oto rezultat" - głosi komunikat opublikowany na należącej do islamistów stronie internetowej przez organizację o nazwie "Komitet planowania i kontynuacji w Iraku". Przywódcy iraccy potępili w poniedziałek ostatnie akty przemocy, próbując uśmierzyć obawy chrześcijan przed wypędzeniem z kraju. Najwyższy autorytet duchowy społeczności szyickiej, wielki ajatollah Ali al-Sistani nazwał niedzielne zamachy "ohydną zbrodnią". W obliczu przybierającego na sile, po obaleniu Saddama Husajna, fundamentalizmu islamskiego setki irackich chrześcijan uciekły już do sąsiedniej Jordanii i Syrii. Teraz inni gotowi są pójść w ich ślady. "To jest mój kościół! Mój kościół!" - wykrzykuje 73-letni Thomas George, wskazując laską na syryjski kościół katolicki, który stał się jednym z celów niedzielnych ataków. Muzułmańscy sąsiedzi próbują pocieszać George'a i jego współwyznawcę Tareka Kidra. "Dzisiaj ani muzułmanin nie może pójść do meczetu, ani chrześcijanin do kościoła" - mówi 32-letni Rabi, przypominając ataki z ostatnich miesięcy na muzułmańskie miejsca kultu, w których zginęły setki osób. Oprócz przywódców politycznych Iraku i duchowych autorytetów szyickich, niedzielne zamachy potępiło też sunnickie Stowarzyszenie Uczonych Muzułmańskich, wpływowa grupa, mająca prawdopodobnie związki z powstańcami. W specjalnym oświadczeniu wyraziło ono kondolencje ofiarom zamachów i oskarżyło zagranicznych bojowników o próby podsycania waśni religijnych. "Atakowanie kościołów to część wysiłków mających zaszkodzić jedności Iraku. Aktów takich nie mogli popełnić Irakijczycy" - głosi oświadczenie. Mimo napływających wyrazów poparcia, Tarek Kidr, podobnie jak wielu innych chrześcijan, myśli dziś o opuszczeniu kraju. "Chcę wyjechać zaraz - mówi - do Syrii, a potem do Australii. W Iraku nie jest dziś bezpiecznie i będzie coraz gorzej". W poniedziałek niedzielne zamachy na chrześcijańskie kościoły w Iraku potępił papież Jan Paweł II. W depeszy do zwierzchnika wiernych obrządku chaldejskiego w Iraku Emanuela III, nazwał je "nieusprawiedliwioną agresją" wobec społeczności, która pracowała na rzecz pokoju.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.