Łódzcy radni odrzucili projekt uchwały o zakazie handlu w niedziele i święta.
Za projektem było 11 radnych - z Ligi Polskich Rodzin i części Łódzkiego Porozumienia Obywatelskiego. Wstrzymali się radni Samoobrony, przeciwko byli rajcy z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Projekt Ligi Polskich Rodzin zakładał zamknięcie sklepów i zakładów usługowych od godz. 23.00 w soboty do godz. 5.00 w poniedziałek. Wyjątek stanowiłyby m.in. sklepy i placówki gastronomiczne na dworcach, lotniskach i w hotelach, stacje benzynowe, kioski, apteki, bary i tzw. sklepy rodzinne. "Nie możemy i nie chcemy zabronić handlu w niedzielę osobom, które prowadzą rodzinny interes" - tłumaczył autor projektu Adam Lepa z LPR. "Jeżeli chcą pracować 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu, to ich sprawa" - wyjaśniał. Z jego argumentacją nie zgadzali się radni Samoobrony. Według Pawła Frankowskiego pozwolenie na handel rodzinnym sklepom dyskryminuje inne placówki. "Jeżeli zakazujemy handlu jednym, to konsekwentnie musimy zakazać też innym" - twierdził radny. Przeciwni jakimkolwiek ograniczeniom w niedzielnym handlu byli radni SLD. "Byłby to powrót do PRL-owskiej reglamentacji" - argumentował Władysław Skwarka z Sojuszu. "Kojarzy się to z kartkami na mięso i zakazem kupowania alkoholu przed 13.00" - dodał. "SLD broni handlu w niedzielę pod hasłem walki o miejsca pracy. Tymczasem to właśnie supermarkety zabrały ludziom tysiące miejsc pracy" - komentował Waldemar Krenc z prawicowego Klubu Radnych ŁPO. Przypomniał, że "to one zadecydowały o upadku drobnego handlu, który był podstawą zarobkowania dla tysięcy rodzin". Dyskusja trwała do późnego wieczora. Wynik głosowania był jednak jednoznaczny - przeciw uchwale głosowało 22 radnych z SLD, wstrzymało się 3 członków Samoobrony, za było 11 osób - radni z LPR i część ŁPO. Projekt upadł.
W starożytnym mieście Ptolemais na wybrzeżu Morza Śródziemnego.
W walkę z żywiołem z ziemi i powietrza było zaangażowanych setki strażaków.
Wstrząsy o sile 5,8 w skali Richtera w północno wschodniej części kraju.
Policja przystąpiła do oględzin wyciągniętej z morza kotwicy.
Ogień strawił tysiące budynków na obszarze ok. 120 km kw., czyli powierzchni równej San Francisco.