Reklama

Wynik "przymierza miecza i kropidła"

Pierwszy katolicki ksiądz stanął wczoraj przed Międzynarodowym Trybunałem w Aruszy w Tanzanii za zbrodnie ludobójstwa popełnione w 1994 r. w Ruandzie - informuja Gazeta Wyborcza.

Reklama

Przymierze miecza i kropidła "Kościół jest lustrzanym odbiciem społeczeństwa - stwierdził przed dziesięcioma laty katolicki arcybiskup James Griffin, który pojechał do Ruandy, by przekonać się o rozmiarach zbrodni. - W Ruandzie miały miejsce akty osobistego bohaterstwa i poświęcenia, a nawet męczeństwa. Jednak wielu księży zachowało się biernie, a byli i tacy, którzy postąpili haniebnie". Debata o roli Kościoła w ruandyjskiej zbrodni i procesy duchownych wywołują kontrowersje, którym nie położył kresu list Jana Pawła II wystosowany do mieszkańców Ruandy w 1996 r. "Kościół nie może ponosić odpowiedzialności za uczynki tych swoich członków, którzy postąpili wbrew Ewangelii. Ci członkowie Kościoła, którzy zgrzeszyli podczas zbrodni ludobójstwa, powinni znaleźć w sobie odwagę, by ponieść konsekwencje swoich uczynków" - napisał Papież. Ruandyjscy hierarchowie nigdy jednak nie uderzyli się w piersi ani nie prosili o wybaczenie. Na próżno w ich wystąpieniach i oficjalnych dokumentach szukać słowa "ludobójstwo". To wynik "przymierza miecza i kropidła" zawartego przed laty przez ruandyjski reżim i duchowieństwo. Zabiegający o przywileje, a przede wszystkim o kolejne rekordy nawróceń, którym mógł się potem chwalić w Watykanie, ruandyjski Kościół stał się faktyczną częścią ludobójczego reżimu. Pierwszy arcybiskup Kigali (naturalnie Hutu) Vincent Nsengiyumva był jednocześnie członkiem komitetu centralnego rządzącej partii, przyjacielem prezydenta Juvenala Habyarimany i spowiednikiem jego żony Agathy uważanej dziś za główną pomysłodawczynię zbrodni ludobójstwa Tutsich. Ksiądz Seromba twierdzi, że nie zabijał, a jego jedyną winą może być tylko to, że nie potrafił przeciwstawić się zbrodni. Jego adwokaci uważają, że najlepszym dowodem niewinności jego klienta jest choćby to, że dobrowolnie poddał się Trybunałowi. Tymczasem, jak podaje KAI, zdaniem polskiego misjonarza Romana Rusinka, pallotyna, który w latach 1995-2001 pracował w Rwandzie, "Każdy proces katolickiego duchownego posądzanego o współudział w zbrodni ludobójstwa w Rwandzie jest podejrzany i może stanowić część kampanii oszczerstw przeciwko Kościołowi katolickiemu w tym kraju". Ks. Rusinek podkreślił w rozmowie z KAI, że w Rwandzie i krajach sąsiednich nadal działają siły, którym zależy na destabilizacji sytuacji w tym regionie. Autor książki "Dzieci Rwandy" przypomniał swoje spotkania z duchownymi posądzonymi o zbrodnie ludobójstwa. W 2000 r. odprawiał Msze św. w największym więzieniu w stolicy kraju Kigali. Spotkał tam dwóch kapłanów, którym postawiono także zarzut współudziału w ludobójstwie. W niedługim czasie obaj, prawie po 4 latach pobytu w więzieniu, zostali zwolnieni z braku dowodów. Ks. Rusinek przypomniał także przypadek arcybiskupa Gikongoro Augustina Misago, który po roku pobytu w więzieniu i szczegółowym procesie został także oczyszczony z zarzutów. "Po 10 latach od masakry stosunki między Kościołem a władzami państwowymi są dobre. Kościół i państwo, współpracując, dążą do pojednania w Rwandzie, co jest sprawą niezwykle trudną. Między innymi pallotyni mają ogromny wkład w budowania tej jedności między Tutsi i Hutu" - mówi ks. Rusinek. Porozmawiaj o tym na FORUM

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
4°C Niedziela
wieczór
4°C Poniedziałek
noc
4°C Poniedziałek
rano
9°C Poniedziałek
dzień
wiecej »

Reklama