Od kilku miesięcy trwa w naszym kraju ożywiona i momentami bardzo gorąca dyskusja na temat zakazu handlu w niedzielę - próbę jej podsumowania podjąl Nasz Dziennik.
Co więcej, część ekonomistów spodziewa się, że handel na tym rozwiązaniu nie straci, a zyskają inne branże, głównie turystyczna. Spodziewany jest bowiem wzrost liczby Polaków organizujących krótkie, jedno- lub dwudniowe wyjazdy turystyczne, żeby zwiedzić jakieś zabytki albo po prostu spędzić czas nad jeziorem, w górach lub w lesie. Tak wolny czas spędza w soboty i niedziele już wielu Polaków. Przedstawiciele lobby handlowego przekonują, że na wolne niedziele nas nie stać, bo spadnie poziom konsumpcji i spowolni nasz rozwój gospodarczy. Tak jednak nie będzie, bo gospodarka odniesie z tego wymierne korzyści. Jakie? Przede wszystkim ożywi się branża turystyczna: zarobią nie tylko muzea, ale także właściciele pensjonatów, hoteli itp. Że tak się stanie, przekonuje nas nie tylko przykład innych państw, ale i to, co się dzieje w Polsce. Wprowadzenie kiedyś płatnych urlopów nie spowodowało upadku przedsiębiorstw, a pobudziło rozwój turystyki, bo ludzie coś chcieli robić z wolnym czasem. Pamiętamy też, ilu było przeciwników ustanawiania w Polsce nowych świąt państwowych - 3 Maja czy 11 Listopada. Przekonywano, że spadnie przez to wydajność zakładów, bo ludzie będą krócej pracować. Gospodarka miała tracić przez to miliardy złotych. Tymczasem stało się zupełnie inaczej. Polacy pracują coraz wydajniej i w pracy spędzają prawie najwięcej czasu wśród wszystkich Europejczyków. Kilka dodatkowych dni wolnych nic tu nie zmienia, a wielu z nas traktuje dłuższe przerwy w pracy, te kilkudniowe, jako doskonałą okazję do wyjazdów. Zakopane, Kraków, Gdańsk, ale także wiele innych miejscowości przeżywa wówczas prawdziwe oblężenie turystów. Nikt już nie mówi o tym, że przedłużone święta to strata dla gospodarki, a wręcz przeciwnie. Dla ludzi żyjących z turystyki tragedią byłoby teraz zlikwidowanie tych wolnych dni. Na wolnych od handlu niedzielach mogą skorzystać instytucje kulturalne, np. teatry, filharmonie, domy kultury, także pod względem finansowym, co może mieć niebagatelne znaczenie, bo te instytucje są w znacznym stopniu dotowane z budżetu państwa lub samorządów. W tej chwili to centra handlowe próbują przejmować rolę najważniejszych miejsc rozrywkowych. Organizują u siebie różne festyny, zabawy, których głównym celem jest oczywiście zwabienie klientów do sklepów, a przy okazji zabawienie ich tanią rozrywką. Jeśli ta pokusa zniknie, to niewykluczone, że wielu Polaków zacznie szukać czegoś dla siebie właśnie w teatrze czy muzeum, może zaprowadzi dzieci na jakieś zajęcia i spotkania w osiedlowym domu kultury. A może ktoś też przeczyta jakąś książkę. W dyskusjach o handlu w niedziele trzeba wskazywać na względy społeczne i kulturowe, ale nie warto uciekać od dyskusji na poziomie gospodarczym. Gospodarka na pewno się nie zawali tylko dlatego, że Polacy będą robili zakupy przez sześć, a nie siedem dni w tygodniu. To obłudne, że supermarkety udające zatroskanie o naszą ekonomię i bezrobocie nie mówią o tym, jakie straty dla drobnego handlu, usług i produkcji, a zatem całej gospodarki przyniosła ich dotychczasowa działalność.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.