Do rozpoczęcia "uczciwego" dialogu z Maorysami, w świetle nowej ustawy o użytkowaniu nadbrzeża i dna morskiego, wezwali rząd Nowej Zelandii tamtejsi biskupi katoliccy i anglikańscy.
We wspólnym oświadczeniu przekonują oni, że proponowane prawo nie zostanie wcielone w życie ze względu na "druzgocącą" opozycję Maorysów. Nowe przepisy uniemożliwiają im dochodzenie roszczeń do tych terenów, choć przyznał im to w zeszłym roku sąd apelacyjny. Sprawa uszanowania praw Maorysów i ich kultury jest przedmiotem gorącej debaty, jaka toczy się w Nowej Zelandii. Przez wiele wieków, od przybycia na te ziemie pierwszych osadników europejskich, miejscowa rdzenna ludność była prześladowana. Specjalnie powołana komisja na wniosek parlamentu ma pod koniec przyszłego tygodnia rozpatrzyć sporną ustawę. W maju br. przedstawiciele Kościołów znaleźli się pośród tysięcy osób i grup, które wyraziły przed komisją poparcie dla około 10 tysięcy Maorysów, którzy w stolicy kraju - Wellingtonie sprzeciwiali się proponowanym zmianom. Biskupi przestrzegają, że uchwalenie nowych przepisów może zakłócić spokój społeczny i narodową jedność. Celem nowej ustawy jest upaństwowienie terenów przybrzeżnych Nowej Zelandii, w wyniku czego Maorysi utracą tradycyjne prawo do połowów. Potomkowie rdzennej ludności powołują się na "Porozumienie Waitangi", podpisane w 1840 r. przez Koronę brytyjską, przyznające im "pełną, wyłączną i nienaruszalną własność terenów nadbrzeżnych i dna morskiego". W Nowej Zelandii żyje około 530 tys. Maorysów, co stanowi około 12,5 proc. mieszkańców tego kraju. Należą oni do najbiedniejszej części społeczeństwa.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.