Dzieci z wrocławskiej kliniki onkologicznej pełne radości i entuzjazmu wróciły wczoraj z pielgrzymki do Rzymu - informuje Słowo Polskie Gazeta Wrocławska.
– O takim spotkaniu nawet nie marzyłam. Widziałam Ojca Świętego tak blisko, jak teraz panią i pocałowałam Jego pierścień. No i mam z Nim zdjęcie! - cieszy się 11-letnia Marlena Wołoszyn ze Świdnicy Piątek, kilka minut po dziewiątej rano. Przed kliniką Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu zaczynają zbierać się rodzice leczonych tutaj maluchów. Z niecierpliwością czekają na autokar, którym ich dzieci mają przyjechać z Rzymu. – Strasznie się stęskniłam za córeczką. Zawsze wyjeżdżałyśmy razem, a teraz po raz pierwszy puściłam ją samą. I do tego w tak daleką podróż. Mam nadzieję, że była dzielna – mówiła nam Jadwiga Wołoszyn. Rodzice raz po raz spoglądają na zegarek. I nagle eksplozja radości: już są! Za chwilę wszyscy rzucają się sobie w ramiona.Choć dzieci spędziły w autokarze ponad dobę, tryskają energią. – Dwa razy widziałem papieża! Powiedział nam, że będziemy zdrowi i już nigdy nie zachorujemy – mówi z błyskiem w oczach 7-letni Bartek Kuberski, który od maja leczy się na białaczkę. Papież ich zaskoczył Dwadzieścioro dziewięcioro dzieci z kliniki wyjechało do Włoch w niedzielę, z samego rana. Niektórzy jechali sami, najmłodsi – z mamami. Razem z nimi byli dwaj lekarze i cztery pielęgniarki. Żeby podróż nie była zbyt męcząca, na nocleg zatrzymali się w Wiedniu. Następnego dnia, skoro świt ruszyli w dalszą drogę. Późną nocą dojechali do Rzymu. – Po drodze widziałem Alpy! Były całe w śniegu! Mam nadzieję, że niedługo u nas też będzie taka zima – opowiada Bartek. Dzieci od początku wiedziały, że w środę czeka je spotkanie z Janem Pawłem II na audiencji generalnej. Dzień wcześniej zdarzyło się jednak coś, czego nikt się nie spodziewał: Ojciec Święty zaprosił całą grupę do swojej prywatnej biblioteki. – Kiedy szliśmy na to czwarte piętro, dzieciom zapierało dech w piersiach. Już samo to, że znalazły się w takim miejscu budziło ogromne emocje, a na myśl o tak bliskim spotkaniu z Janem Pawłem II nie mogły powstrzymać łez szczęścia – opowiada prof. Alicja Chybicka, kierowniczka kliniki. Gdy papież pojawił się w bibliotece, emocje sięgnęły zenitu . Jedna z dziewczynek zaczęła płakać jak bóbr. Łez nie kryły też mamy dzieci i pielęgniarki. – Kiedy Ojciec Święty zobaczył nasze dzieci, bardzo się rozpromienił. Widać było, że niezwykłą radość sprawiła mu też obecność dr Ewy Bohdanowicz. Ojciec Święty chodził z jej starszym bratem do jednej klasy, więc pamiętał ją doskonale z czasów młodości – opowiada prof. Chybicka. Spełnione marzenia Dr Bohdanowicz usiadła przy papieżu i przedstawiała Mu każdą podchodzącą osobę. – Największym marzeniem mojego życia było takie spotkanie z Ojcem Świętym. I choć mam z Nim zdjęcie, ciągle nie mogę uwierzyć, że to się działo naprawdę – mówi 16-letnia Ania Palimąka spod Opola. A Marlena Wołoszyn dodaje: – Było wspaniale. Kiedy podeszłam do papieża, czułam się taka szczęśliwa, jak jeszcze nigdy w życiu. W bibliotece dzieci wręczyły papieżowi własnoręcznie zrobione prezenty: m.in. piękną krakowską szopkę z masy solnej i szklany wazon w kształcie dzwonu, na którym namalowały aniołki i świętą rodzinę. Jan Paweł II nie pozostał im dłużny: każde dziecko pobłogosławił i podarował im różańce. - To był niezwykły czas. Tylko my i Ojciec Święty. Gdyby nie ta pielgrzymka, nigdy w życiu by mnie to nie spotkało – mówi Ania Palimąka. Teraz będą silniejsze Następnego dnia, w samo południe dzieci czekało kolejne spotkanie z papieżem. Tym razem na audiencji generalnej, w Auli Pawła VI. – Tam dopiero było widać, jak ludzie kochają Ojca Świętego. Gdy nasza grupa została wyczytana – zresztą jako pierwsza z polskich grup – zaczęliśmy machać rękami i krzyczeć na powitanie tak, że aż gardła bolały – opowiada Beata Niemczycka, nauczycielka z kliniki. – Żałuję tylko, że nie mieliśmy jakichś strojów, które odróżniałyby nas od reszty zaproszonych gości. Następnym razem – bo na pewno będzie następny raz – będziemy mieć choćby biało – czerwone chusty – dodaje prof. Chybicka. Po spotkaniu z papieżem dzieci miały trochę czasu na zwiedzanie Rzymu. Miasto zrobiło na nich wielkie wrażenie, ale nic nie było w stanie przebić spotkania z Ojcem Świętym. – Wierzę, że dzięki tej pielgrzymce nasze dzieci będą jeszcze silniejsze w walce z chorobą – mówi prof. Chybicka. Choć chore maluchy musiały pokonać blisko dwa i pół tysiąca kilometrów, podróż zniosły rewelacyjnie. – Mieliśmy cały zastaw niezbędnych leków, ale nic złego się nie działo. Poza aviomarinem nie korzystaliśmy z żadnych tabletek – mówi dr Krzysztof Szmyd.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.