Miru i Dzyro z Full Power Spirit oraz Pryk dali hip-hopowy koncert w łódzkim areszcie śledczym przy ulicy Smutnej. Zrapowanych utworów o Dekalogu słuchało 50 młodych skazanych.
Na pomysł zorganizowania koncertu z udziałem hip-hopowców wpadł dyrektor aresztu, po przeczytaniu tekstu na temat Full Power Spirit w jednym z tygodników. - Nie ma różnicy wieku między wykonawcami, a ich dzisiejszą publicznością. Poza tym FPS to zespół dający bardzo pozytywny przekaz, który jest potrzebny osadzonym - mówi Krystian Sobczak, rzecznik prasowy aresztu. Dla członków Full Power Spirit ich koncert w więzieniu jest rzeczą naturalną. - Ten, który pozwala nam robić to wszystko, kiedy chodził po ziemi, też chodził do ludzi, do których nikt inny nie chciał chodzić. A On tam chodził, żeby im mówić o dobrych rzeczach. Mówił, że jest jeszcze nadzieja na tym świecie. Nikt nie jest przegrany i dopóki człowiek żyje i oddycha, to jest w stanie coś dobrego ze swoim życiem zrobić - mówi Miru. - Najważniejsze jest dla nas to, żeby chociaż jedna osoba usłyszała chociaż jedno słowo, które chcemy przekazać. Jeśli ktoś nie chce, to nie będziemy zmuszać - dodaje Dzyro. Właśnie na salę wchodzą osadzeni. - Teraz, kiedy przeszli panowie, trochę nóżki się ugięły. Ale nie boimy się - deklaruje hip-hopowiec. Dla Krzyśka, byłego studenta informatyki (siedzi za przestępstwa gospodarcze) koncert był niesamowitym przeżyciem. - To jest dla nas odbicie od rutyny dnia codziennego. Poza tym koncert tej grupy jest dla nas odskocznią, dostajemy nadzieję, bo to muzyka młodego pokolenia. A tu jest bardzo dużo młodych chłopaków. W tekstach dostajemy wskazówkę, jak mamy postępować w przyszłości - mówi podczas koncertu. Full Power Spirit o okrojonym składzie, ale wzmocniony przez robiącego wśród więźniów furorę Pryka, spędził w areszcie dwie godziny.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.