Sposób, forma i czas medialnego nagłośnienia tematu inwigilacji Ojca Świętego jednoznacznie wskazują, że mamy do czynienia z gigantyczną manipulacją wymierzoną w Kościół i świętą dla wszystkich Polaków pamięć Jana Pawła II - stwierdza Nasz Dziennik.
To podłość, że do tych niegodnych działań prezes IPN zaangażował ważną instytucję państwową - powołaną do wyjaśniania prawdy o naszej najnowszej historii, a nie do brudnej gry politycznej. Okoliczności ujawnienia przez Leona Kieresa "rewelacji" o agenturze w otoczeniu Jana Pawła II nie pozostawiają wątpliwości, że jest to akcja z góry przygotowana. Czas choroby Ojca Świętego i dni po Jego odejściu, ten cudowny zryw moralny wszystkich Polaków zjednoczonych wokół Kościoła i publicznie manifestujących swą wiarę, uświadomiły wrogom Pana Boga straszną dla nich prawdę: nasz Naród jest wciąż katolicki! Mimo dziesiątków lat walki z Kościołem i potężnych środków na demoralizację Polacy są ludźmi sumienia i prawdy. Dla central antyewangelizacyjnych to prawdziwa klęska, której nie darują. Dlatego reakcja była natychmiastowa - trzeba zniszczyć odzyskane poczucie wspólnoty przez uderzenie w to, co najdroższe Polakom. Tuż po pogrzebie Ojca Świętego Leon Kieres oznajmił, że w zasobach IPN są nieznane materiały o inwigilacji Karola Wojtyły. Nie padły szczegóły. Potem każdego dnia podgrzewał atmosferę, dorzucając kolejne informacje sprzeczne ze sobą. 19 kwietnia prezes IPN stwierdził, że od czterech lat wiedział o "bardzo bolesnych dokumentach", ale milczał na ich temat ze względu na konieczność "sprawdzenia ich wiarygodności". Wczoraj zaś powiedział, że dokumenty na temat o. Konrada Hejmy zostały odnalezione przypadkowo - szef IPN miał się o nich dowiedzieć 14 kwietnia. Która wersja wydarzeń jest prawdziwa? Z kolei Zbigniew Siemiątkowski, były szef UOP-u, przyznał się, że w momencie przekształcenia UOP-u w ABW prezes IPN otrzymał kilkanaście teczek dotyczących osób z krakowskiego otoczenia Karola Wojtyły. Stawiamy pytanie: co prezes IPN zrobił z wiedzą, jaką posiadał od czterech lat na temat inwigilacji Ojca Świętego? Dlaczego nie przekazał tych informacji, choćby bolesnych, Papieżowi jako osobie pokrzywdzonej? Wobec innych osób nie miał takich skrupułów. Pamiętamy przecież, jak Leon Kieres osobiście przekazywał teczki z materiałami gromadzonymi przez bezpiekę na Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Dlaczego dopiero teraz IPN zajął się sprawą inwigilacji Jana Pawła II? To przecież powinna być pierwsza decyzja prezesa, tuż po jego wyborze 8 czerwca 2000 r. Czy była wówczas ważniejsza sprawa dla IPN? Okazuje się, że tak - pierwszą sprawą, jaką wolał się zająć prezes Kieres, było Jedwabne. Czas ataku na Kościół i Ojca Świętego nie został wybrany przypadkowo, ale jest starannie zaplanowany. Pokazuje to data wystąpienia prezesa Kieresa. Dlaczego temat rzekomej agentury w Watykanie został nagłośniony właśnie w dniu pierwszej audiencji generalnej nowego Ojca Świętego Benedykta XVI? Czy to zbieg okoliczności, że w tak ważnym dniu dwóch watykańskich korespondentów największych stacji telewizyjnych w Polsce, zamiast relacjonować to wydarzenie, komentowało w Warszawie "rewelacje" Kieresa? Brak przeprowadzenia prawdziwej lustracji sprawia, że dziś z obłudną troską mówią o "agentach" ludzie dawnego systemu komunistycznego, tajni współpracownicy bezpieki "trzymający" media, których używają do walki z Kościołem i Narodem.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...