Kościół w czechach nie uporał się z problemem księży agentów. Czeka, że sami go rozwiążą, przyznając się do winy i prosząc o przebaczenie - twierdzi Rzeczpospolita.
W Czechosłowacji nie istniała praca duszpasterska poza obrębem Kościoła, tzn. poza odprawianiem mszy i udzielaniem sakramentów. Żadne obozy z młodzieżą, żaden skauting czy nauczanie religii. Ksiądz przyłapany na tajnej katechizacji mógł natychmiast stracić zezwolenie na posługę. Niektórzy uwierzyli, że za współpracę z STB kupią sobie możliwość pracy kapłańskiej. Gdy przestępstwem było nawet głośne czytanie Pisma Świętego w kościele przez osoby świeckie, spokój uzyskany w zamian za podpis i uprzedzenie, który funkcjonariusz zostanie wydelegowany do wysłuchania niedzielnego kazania, jawiły się jako mniejsze zło niż koniec kapłaństwa. Stowarzyszenie kolaborantów Kiedy w 1992 r. ukazała się w Czechach nieoficjalna lista agentów STB, zwana listą Cibulky (w większości pokrywa się ona z listą dostępną dziś w Internecie), hierarchowie czeskiego Kościoła odkryli, że znajdują się na niej nazwiska 11 proc. duchownych. Biorąc pod uwagę, jak bardzo prześladowano Kościół w Czechosłowacji, nie była to liczba druzgocąca. Jednak w Czechosłowacji działało jeszcze coś na kształt kierowanego przez tajną policję "stowarzyszenia kolaborantów". Był to rodzaj korupcji stosowanej przez państwo, aby podzielić czeskie duchowieństwo. Nie wszyscy członkowie stowarzyszenia byli agentami i nie każdy agent był w stowarzyszeniu. Na podstawie dostępnych dziś list trudno ustalić, kto był skąd, jak dalece wymieniony ksiądz współpracował z STB i z jakich powodów. Współpracownikom z lat 50. chodziło o życie. Tym z lat 70. i 80. już nie groziła śmierć. Przeważały motywy finansowe i zastraszenie. Gdyby ludzie z list zaczęli mówić, wiedza o motywach ich działania byłaby pełniejsza. Kardynał Miloslav Vlk rozmawiał z każdym osobiście, ale treść tych rozmów zachował dla siebie. - Niestety, z małymi wyjątkami, nikt się nie przyznał. Tymczasem wystarczyłoby, aby - bez podawania szczegółów - powiedzieli: przepraszam, zbłądziłem, a atmosfera by się oczyściła. Do tego jednak nie doszło. Ci ludzie są wśród nas i my o nich wiemy. Ta wiedza jest jak zakalec, który zalega w żołądku - mówi biskup Maly. Czeski Kościół oficjalnie nie podejmuje żadnych rozliczeń, żadnych decyzji w sprawie osób z list agentów. Pozostawia to biskupom. Apeluje jedynie do sumień i zapewnia o gotowości wybaczenia. Z doświadczeń osób świeckich, które przyznały się do współpracy, wynika, że nie grozi im żadne publiczne napiętnowanie. BARBARA SIERSZUŁA z Pragi
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".