Czechy: Nikt nie powiedział przepraszam

Kościół w czechach nie uporał się z problemem księży agentów. Czeka, że sami go rozwiążą, przyznając się do winy i prosząc o przebaczenie - twierdzi Rzeczpospolita.

- Wiem, co to strach. Zawsze modliłem się przed przesłuchaniem i po nim. Rozumiem tych, którzy nie wytrzymali. Każdego dnia dziękuję Bogu, że dał mi siłę. Przyznanie przed sobą i innymi, że człowiek zawiódł, jest trudniejsze od decyzji o współpracy - mówi Vaclav Maly, przed 15 laty prześladowany ksiądz dysydent, dziś biskup archidiecezji praskiej. Element antypaństwowy Na liście współpracowników tajnej komunistycznej policji (STB) znajdują się nazwiska 11 procent czeskich księży. Dlaczego godzili się na współpracę? Najczęstszym powodem był strach, chęć zrobienia kariery i pieniądze. Duchownym, którzy angażowali się politycznie przed listopadem 1989 r., grożono bez przerwy. Vaclav Maly, który w 1977 r. podpisał Kartę 77, a później znalazł się w grupie założycielskiej Komitetu Obrony Niesprawiedliwie Prześladowanych (VONS, odpowiednik naszego KOR), doświadczył wszystkich możliwych represji. Straciwszy zezwolenie na wykonywanie posługi kapłańskiej, aby utrzymać się, musiał pracować fizycznie, i to tylko w miejscach, gdzie miał ograniczone kontakty z ludźmi. Jako osoba wrogo nastawiona do władzy socjalistycznej nie mógł być sanitariuszem w szpitalu ani myć okien wystawowych. Skończyło się na kotłowni hotelowej i szorowaniu toalet w praskim metrze. Za działalność antypaństwową w 1979 r. (razem z Vaclavem Havlem) przesiedział w więzieniu bez wyroku siedem miesięcy. Gdy wyszedł na wolność, wisiała nad nim groźba, że w każdej chwili może wrócić za kratki, jeśli nie przestanie "rozbijać republiki". Był bity, szykanowany i śledzony. Przesłuchiwano go ponad 250 razy. Gdy w Polsce zamordowano księdza Jerzego Popiełuszkę, bał się chodzić wieczorem przez praski Nuselski Most. A jednak niczego nie podpisał, nawet protokołu o przebiegu przesłuchania. Wybrał taktykę milczenia i niepodpisywania. Wdanie się w rozmowę lub podpisanie czegokolwiek dawało estebekom możliwość spreparowania dowodu czy dokumentu. Hak na księdza Pod nadzorem STB byli wszyscy księża. W każdym powiatowym komitecie partii był sekretarz odpowiedzialny za sprawy Kościoła. Do jego obowiązków należało śledzenie pracy i prywatnego życia duchownych. Najlepiej było znaleźć na księdza jakiś hak i grozić mu odebraniem zezwolenia na posługę. Bojąc się kompromitacji, straszeni powrotem "do cywila", duchowni składali podpis na podsuniętym papierze. Potem były pytania o znajomych, spotkania. Wystarczyło, że ksiądz był lubiany przez parafian i stykał się z młodzieżą, by został wytypowany do współpracy. "Pomożemy księdzu wyremontować dach kościoła, ale niech ksiądz powie, co tam ci młodzi mówią" - kusili agenci. Jeśli nie chciał ich informować, to przenoszono go do innej parafii lub odbierano zezwolenie na posługę.

Więcej na następnej stronie
«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
10°C Piątek
wieczór
8°C Sobota
noc
5°C Sobota
rano
6°C Sobota
dzień
wiecej »