Mężczyzna, przed którym ostrzegała wrocławska kuria, nie ma prawa nosić habitu.
Odkryliśmy prawdziwą tożsamość Mateusza Lecha, przed którym specjalnym pismem ostrzegała w niedzielę wszystkich parafian kuria metropolitalna - twierdzi Słowo Polskie Gazeta Wrocławska. Tak naprawdę to ksiądz Lech Kokosa. A właściwie nie ksiądz, bo – jak twierdzi kanclerz kurii Kościoła polskokatolickiego z Warszawy – choć ma święcenia kapłańskie, to ze wspólnoty został usunięty. Nie ma prawa do noszenia habitu i podawania się za duchownego. Od niedzieli wiadomo wszystkim, którzy do kościołów chodzą, że na Osobowicach działa fałszywy ksiądz. Rozpoczął swoją działalność bez wiedzy i zgody metropolity wrocławskiego, nie jest księdzem. Nie ma święceń kapłańskich, a odprawia msze, zbiera datki i wykorzystuje bezprawnie wizerunek i autorytet Kościoła katolickiego. Sprawę mężczyzny, przedstawiającego się jako ojciec Mateusz Lech, zielarz, bioenergoterapeuta, pomagający we wszystkich chorobach i uzdrawiający przez miłość bożą oraz jego Instytutem Jerozolimskim Świętego Jana Umiłowanego Ucznia zbadało Dominikańskie Centrum do Spraw Sekt i Zagrożeń Duchowych. Jednocześnie fałszywym duchownym zainteresował się kościół polskokatolicki, na który się powoływał. – Jego teczka zaginęła, nie ma jej w archiwum. Prawdopodobnie nie przekazał jej zmarły biskup Tadeusz Majewski. Jednak w jego notatkach odręcznych znaleźliśmy adnotację o usunięciu Lecha Kokosy, wyświęconego w 1971 roku, z grona kapłanów Kościoła. Przeszedł do stanu świeckiego i nie ma prawa nosić habitu – mówi kanclerz kurii polskokatolickiej Ryszard Dąbrowski. Kanclerz nie potrafi podać powodów wydalenia Kokosy, który wyjechał do Ameryki jeszcze jako polskokatolicki ksiądz. – To ich złości, że zostałem zakonnikiem i nie zareagowałem na namowy powrotu do Kościoła. Nie mają zaświadczenia, że mnie wyrzucono, bo takiego papieru po prostu nie ma – mówi bohater pisma kurii. – Jestem zadziwiony. Dzwonię tam do nich – zapowiada. Z „gorzkim, smutnym” listem do kurii metropolitalnej, który obiecał wysłać wczoraj, postanowił się wstrzymać. – Źle jest napisać coś w emocjach. Ale od działalności, od leczenia, nie dam się odciągnąć. Robię swoje, z podniesioną głową – mówi.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.