Czy z krajobrazu Niemiec znikną tradycyjne cmentarze? Jeśli utrzyma się moda na anonimowe pochówki, nie jest to wykluczone.
W samym Berlinie 35 cmentarzy ma zamienić się w zielone łąki. Jak wygląda według najnowszych trendów pogrzeb po niemiecku? Po nabożeństwie grabarze wynoszą z kaplicy urnę z prochami zmarłego. Bynajmniej nie idzie za nimi żaden kondukt - żałobnicy czekają w środku i wspominają swojego krewnego przy kawie i ciastkach. Grabarze zakopują urnę gdzieś na cmentarnej łące, miejsce pochówku przykrywają darnią, na której potem kamieniarz ustawia zwykły głaz. Inna, bardziej ekstrawagancka wersja pogrzebu przewiduje, że urnę z prochami zakopuje się pod korzeniami rosnących na cmentarzu drzew. Także w tym przypadku zmarłym nie stawia się nagrobków. W anonimowych pogrzebach chodzi o to, by nikt poza cmentarną administracją nie wiedział, gdzie spoczywa zmarły. W Niemczech ich liczba tylko w ciągu ostatniego roku wzrosła o 15 proc. W północnych landach co piąty pogrzeb przyjmuje właśnie taką formę. We Flensburgu, mieście w którym żyje najwięcej samotnych osób w całym kraju, anonimowo chowa się 50 proc. zmarłych. - Starsi ludzie boją się, że po śmierci staną się ciężarem dla swoich bliskich. Konieczność urządzenia pogrzebu i opieka nad grobem nie jest dziś zaszczytem, tylko kosztownym obowiązkiem. Wolę anonimowego pochówku zapisują w testamentach - tłumaczy na łamach berlińskiego dziennika "Tagesspiegel" Arne Ziekow z Kościoła ewangelickiego Berlina i Brandenburgii. Obecnie w Niemczech anonimowy pogrzeb jest o połowę tańszy niż tradycyjny, bo nie trzeba płacić za nagrobek. Moda na takie właśnie pogrzeby przyszła do Niemiec w latach 80 ze Skandynawii. Początkowo ogarnęła północną część kraju. Obecnie zakotwiczyła w byłym NRD, w którym po półwieczu komunistycznych rządów przywiązanie do tradycji jest o wiele mniejsze. Teraz anonimowe pochówki oferuje prawie każda niemiecka firma pogrzebowa. - To efekt rozwoju społeczeństwa. Ludzie chcą być coraz bardziej indywidualni, a klasyczny cmentarz wszystkich zrównuje ze sobą. Stąd biorą się np. pomysły na pogrzeby w korzeniach drzew - ocenia Wilhelm Gräb z Uniwersytetu Humboldta. Trend ma bezpośredni wpływ na kształt niemieckich cmentarzy. Jeszcze kilkanaście lat temu Niemcy obawiali się, że wkrótce zabraknie na nich miejsca. Teraz okazuje się, że miejsca jest na nich za dużo - anonimowy grób ma w końcu wymiary zaledwie 25 na 25 centymetrów. Cmentarze zmienią się wkrótce w zielone łąki - pisze "Tagesspiegel". Władze Berlina już przewidują, że taki los czeka 35 nekropolii. Anonimowe pochówki mają jednak swoich przeciwników. Kościół katolicki i niektórzy hierarchowie ewangeliccy stanowczo się im sprzeciwiają. Ich zdaniem w Niemczech zanika jeden z najstarszych rytuałów ludzkości, a krewnych zmarłych pozbawia się miejsca na żałobę. - Widziałem na takim cmentarzu ludzi z taśmą mierniczą. Szukali na murawie miejsca, w którym pochowano ich bliskiego - mów Joachim Weber, przewodniczący stowarzyszenia zarządców cmentarzy.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.