W okresie świątecznym nasila się agresja wobec chrześcijan w Indonezji.
Trzy młode chrześcijanki nie dotarły do szkoły. Po drodze zostały zaatakowane przez muzułmanów i pozbawione głów. Napastników było sześciu. Wszyscy ubrani na czarno, ich twarze zakrywały maski, w rękach trzymali maczety. Uczennice, w wieku od 16 do 19 lat, nie miały szans. Zostały osaczone na plantacji kakao i bestialsko zamordowane. Ich głowy znaleziono później w dużej odległości od ciał. Jedną z nich muzułmanie rzucili na schody kościoła. Policję o całym wydarzeniu poinformowała czwarta, niedoszła, ofiara morderców. Dziewczynce cudem udało się uciec. Poważnie ranna, znalazła się w szpitalu policyjnym w Palu, stolicy prowincji Sulawesi. Do ataku doszło w listopadzie, w pobliżu chrześcijańskiej szkoły znajdującej się pod muzułmańskim miasteczkiem Poso. Sprawa zbulwersowała całą Indonezję, trafiając na pierwsze strony gazet. Atak potępiła prezydent Susilo Bambang Yudhoyono. Oświadczenie w tej sprawie wydał także Watykan. "Ojciec Święty polecił przekazać rodzinom ofiar swoje najgłębsze kondolencje" - napisano. W rejon Poso przerzucono blisko 1,5 tysiąca policjantów. Wzmocniono patrole na drogach i posterunki w miasteczkach. Istniało bowiem poważne niebezpieczeństwo, że potrójne morderstwo wywoła walki pomiędzy chrześcijanami a muzułmanami. - Władze muszą zapobiec temu za wszelką cenę. Zabójstwo było bowiem prowokacją obliczoną na wywołanie otwartego konfliktu. O to właśnie chodzi radykalnym muzułmanom - powiedział "Rz" Robert W. Hefner, znawca indonezyjskiego islamu z Uniwersytetu w Bostonie. W latach 1998 - 2001 w starciach pomiędzy obydwiema społecznościami zginęło w Sulawesi ponad 2 tysiące osób. Do walki używano zarówno łuków i strzał, jak i karabinów oraz bomb domowej roboty. Płonęły kościoły, a muzułmanie zostali oskarżeni o używanie czarnej magii. I chociaż, dzięki rządowej mediacji, udało się doprowadzić do zawieszenia broni, w regionie nadal panuje przemoc. Jej ofiarą padają najczęściej chrześcijanie. Gdy w Sulawesi trwały regularne walki, z całej Indonezji przybyły setki muzułmańskich bojowników. Nigdy nie opuścili tej prowincji, którą chcą przekształcić w Piemont przyszłego islamskiego kalifatu. Aby osiągnąć ten cel, muszą jednak pozbyć się miejscowych chrześcijan. Radykalni muzułmanie z Sulawesi przejmują metody swoich arabskich współwyznawców, dokonując zamachów bombowych. - Działają na pograniczu dżihadu ze zwykłą przestępczością. Zabójstwo dziewczynek nie było ich pierwszą zbrodnią. Obawiam się, że jeżeli władze nie zareagują zdecydowanie, kolejne ataki będą tylko kwestią czasu - uważa Hefner. Do konfliktów na tle religijnym dochodzi także w innych prowincjach Indonezji. Agresja wobec chrześcijan szczególnie nasila się w okresie świąt Bożego Narodzenia. Pięć lat temu, w Wigilię radykalni muzułmanie wysadzili w powietrze wiele kościołów i atakowali księży. Aby podobne wydarzenia nie powtórzyły się również w tym roku, rząd zmobilizował rzesze policjantów. Co ciekawe, w tym roku w ochronie chrześcijan pomagać będą także funkcjonariusze paramilitarnego Frontu Muzułmańskich Obrońców (FDI). Jest to organizacja czynnie zwalczająca nierząd, narkomanię i inne objawy degrengolady na indonezyjskich ulicach. Tym razem będzie chronić kościoły przed terrorystami.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.