- Nie chodzimy po domach zarabiać - mówią toruńscy księża o trwających właśnie wizytach kolędowych. I coraz więcej z nich dobrowolnie rezygnuje z przyjmowania pieniędzy od wiernych.
Coroczne wizyty duszpasterzy, którzy tuż po Bożym Narodzeniu odwiedzają parafian, to w polskim Kościele wielowiekowa tradycja. Zwykle odwiedziny wiążą się z przyjęciem przez kapłanów kopert z pieniędzmi. Ofiara wynosi zazwyczaj 10-50 zł. Choć jest to datek dobrowolny, od dawna kolęda postrzegana jest głównie jako zbiórka funduszy. Powoli się to zmienia i to dzięki samym księżom. - To jest błogosławieństwo domu. Kapłan przychodzi, żeby poznać wasze problemy i radości. Dlatego nie dziwcie się, jak nie będziemy przyjmować waszych darów. Niech nikt się nie wstydzi, że nie ma pieniędzy i nie może złożyć ofiary - przypomniał tydzień temu podczas mszy w toruńskiej katedrze ks. Marek Rumiński, proboszcz parafii św. Janów. I zapewnił, że ani on, ani katedralni wikarzy nie będą przyjmować pieniędzy od ubogich. - To my będziemy pomagać tym, którzy tego szczególnie potrzebują - dodał. - Rzeczywiście, księża coraz częściej rezygnują z tej ofiary. Jest wielu biednych ludzi, dla których to poważny wydatek - potwierdza ks. Ryszard Domin, proboszcz toruńskiej parafii bł. Wincentego Frelichowskiego na Podgórzu. - Sam robię tak od czasu, gdy byłem wikarym w dwóch toruńskich parafiach. Nie tylko nie biorę pieniędzy, ale dowiaduję się z takich wizyt, kogo należy wesprzeć. Kiedy ktoś chce koniecznie dać pieniądze, wówczas biorę. Potem jednak i tak wracają one do tych biedniejszych, bo proszę ich, żeby również oni przyjęli moją ofiarę - wyjaśnia ks. Domin. Pieniądze zbierane po kolędzie trafiają głównie do kasy poszczególnych parafii. Kuria zatrzymuje 25 proc. zebranych datków. Przeznacza je na cele duszpasterskie, charytatywne i budownictwo sakralne. Rezygnowanie z ofiar przy okazji kolęd zalecili swoim księżom w marcu ub. roku biskupi diecezji opolskiej. Napisali: "staje się prawem synodalnym zwyczaj nieprzyjmowania ofiar pieniężnych podczas odwiedzin poszczególnych rodzin".
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.