Wstrzymane teksty o ks. Drozdku

Rzeczpospolita/a.

publikacja 08.03.2006 11:28

Sąd Okręgowy w Nowym Sączu - na wniosek księdza Drozdka - zakazał redakcji "Tygodnika Podhalańskiego" publikowania tekstów wiążących księdza ze sprawą agenta SB - podała Rzeczpospolita.

Informacje jako pierwsze podało zakopianskie radio. Sąd zdecydował tak już 3 marca, jednak dziennikarze dowiedzieli się o tym dopiero wczoraj. O zakazie sądu redakcja "Tygodnika" też dowiedziała się z radia. - Być może jeszcze nie dostaliśmy zawiadomienia - mówi Jerzy Jurecki. - W tej sytuacji najprawdopodobniej zrezygnujemy z planowanego na najbliższy czwartek tekstu o sprawie księdza Drozdka. Gazeta informuje również o akcji ulotkowej w obronie księdza Drozdka i przeciw Tygodnikowi podhalańskiemu. Kilkadziesiąt tysięcy ulotek atakujących redakcję zakopiańskiego Tygodnika Podhalańskiego trafiło wczoraj do skrzynek pocztowych mieszkańców powiatów tatrzańskiego i nowotarskiego. Za druk i kolportaż zapłacili członkowie społecznego, nieformalnego komitetu, który protestuje przeciwko publikacji "Tygodnika". Przypomnijmy, że w połowie lutego dziennikarz Jerzy Jurecki oskarżył w nim zakopiańskiego duchownego ks. Mirosława Drozdka o współpracę z SB. Jurecki, opierając się na dokumentach IPN, napisał, że kustosz Sanktuarium Matki Bożej na Krzeptówkach przez cztery lata był tajnym współpracownikiem o kryptonimie "Ewa". Ksiądz zaprzeczył i wystąpił do IPN o przyznanie statusu pokrzywdzonego. Pozwał też "Tygodnik" do sądu. Po publikacji w "Tygodniku" w Zakopanem zawrzało. Po mieście zaczęły krążyć ulotki nawołujące do bojkotu gazety. Ich autorzy nazywali dziennikarzy "handlarzami skór" i "hienami", a materiał Jureckiego ocenili jako atak na Kościół. Oświadczenie, jakie wczoraj dostali mieszkańcy Podhala, różni się od ulotek rozprowadzanych wcześniej tylko kilkoma szczegółami. Zniknęło z niego m.in. sformułowanie "handlarze skór". Wśród osób podpisanych pod oświadczeniem są zakopiańscy samorządowcy, przedsiębiorcy i znani mieszkańcy miasta. Wśród nich wiceburmistrz miasta Jerzy Zacharko - to firma poligraficzna jego rodziny zleciła druk i kolportaż ulotek. - Jestem oburzony publikacją "Tygodnika". Chodzi o zasadę, nie można podawać informacji niesprawdzonej, niepopartej dowodami. Nie wierzę, żeby jakikolwiek bohater takiego artykułu miał szansę na odzyskanie dobrego imienia - mówi Zacharko. Wiceburmistrz nie wierzy we współpracę księdza z SB. - Widziałem materiały na mój temat, rozmawiałem z innymi działaczami "Solidarności", którzy oglądali w IPN własne teczki. Żaden z nich nie wskazywał na księdza jako konfidenta - mówi.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona