Co zrobić z księżmi-agentami?

Rzeczpospolita/a.

publikacja 23.08.2006 06:20

Jeżeli ksiądz współpracował z SB, biskup powinien nakłonić go do rezygnacji z pełnienia ważnych funkcji. Jeżeli nie ustąpi honorowo, biskup może go odwołać - podała Rzeczpospolita.

To jedno z zaleceń dokumentu poświęconego lustracji w Kościele, który zostanie przyjęty w piątek na spotkaniu biskupów diecezjalnych w Częstochowie. Projekt jest tajny. "Rz" udało się dowiedzieć, co w nim jest. Episkopat wzywa księży, którzy współpracowali z SB, by dobrowolnie przyznali się do tego swoim przełożonym. Jeśli tego nie uczynią, biskup albo prowincjał zakonu powinien wezwać taką osobę na rozmowę. Wspólnie mają ustalić formy zadośćuczynienia osobom, które skrzywdziły, i ustalić pokutę. Może być nią np. zrzeczenie się stanowiska. - To dobrze, że wreszcie episkopat uznał, iż współpraca duchownych z SB nie jest problemem indywidualnym, ale Kościoła w Polsce - mówi Tomasz Wiścicki z miesięcznika Więź. Czy po przyjęciu dokumentu nastąpi przełom w tzw. lustracji księży? - Nie spodziewam się. Tego typu dokumenty nie są obligatoryjne. W praktyce i tak to od biskupa i przełożonego zakonnego zależy, jak te rozwiązania będą stosowane - mówi przełożony warszawskiej prowincji jezuitów Dariusz Kowalczyk. Rzeczpospolita rozwija temat: Biskup powinien pozbawić stanowiska księdza, który współpracował z SB - to jeden z zapisów, jaki znajdzie się w dokumencie episkopatu na temat tzw. lustracji duchownych W najbliższy piątek na spotkaniu biskupów diecezjalnych w Częstochowie ma zostać przyjęta instrukcja określająca zasady postępowania wobec duchownych, którzy współpracowali z PRL-owskimi służbami bezpieczeństwa. Zapowiedział to tydzień temu przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik. Podstawę stanowi memoriał przygotowany przez krakowską komisję Pamięć i Troska. "Rz" udało się dowiedzieć, co jest w projekcie dokumentu. Liczy kilkanaście stron, analizuje się w nim współpracę duchownych z SB w kategoriach chrześcijańskich: zdrady, grzechu, zadośćuczynienia i pokuty, wprowadza zróżnicowanie ocen w zależności od wielkości winy, czyli stopnia szkodliwości. Podkreśla się, że nie można stosować jednakowej oceny wszystkich, którzy są zapisani w rejestrach SB, i zwraca uwagę na konieczność krytycznej oceny tych materiałów. W części końcowej dokumentu episkopat wzywa księży, którzy współpracowali z SB, by przyznali się do tego swoim przełożonym: biskupom i prowincjałom zakonnym. Jeśli tego nie uczynią, biskup powinien wezwać ich na rozmowę. Wspólnie mają ustalić formy zadośćuczynienia osobom, które skrzywdzili. Jeżeli wina dotyczy szerszej grupy, czyli grzech był publiczny - publiczne ma być zadośćuczynienie i pokuta, czyli np. zrzeczenie się stanowiska. W projekcie przewiduje się też, że biskup lub prowincjał powinien wezwać duchownego, by honorowo zrzekł się zajmowanego stanowiska albo pełnionej funkcji. Jeżeli sam tego nie zrobi, powinien zostać odwołany przez przełożonego. Najtrudniej odwołać z funkcji proboszcza, ale autorzy dokumentu przywołują prawo kościelne. Przewiduje ono, że w sytuacji, gdy proboszcz utracił dobre imię i z tego powodu jego praca duszpasterska jest szkodliwa albo nieskuteczna, biskup powinien go odwołać. Biskupi nie chcą komentować treści projektu. Z naszych informacji wynika jednak, że został dobrze przyjęty. Dokumenty tego typu, zgodnie z prawem kościelnym, nie są dla nich obligatoryjne. Każdy z biskupów i prowincjałów zakonnych może się do nich stosować, ale nie musi. - Nie spodziewam się jakiegoś przełomu. Nie sądzę, by dokument wprowadzał rozwiązania, o których biskupi czy przełożeni zakonni do tej pory nie wiedzieli. W praktyce i tak od biskupa lub przełożonego zakonnego zależy, jak te rozwiązania będą stosowane - mówi przełożony warszawskiej prowincji jezuitów o. Dariusz Kowalczyk. Katoliccy publicyści pozytywnie oceniają sam fakt pojawienia się dokumentu. - To dobrze, że wreszcie episkopat uznał, iż współpraca duchownych z SB nie jest problemem indywidualnym, ale Kościoła w Polsce - mówi Tomasz Wiścicki z miesięcznika "Więź". Dodaje, że najważniejsze, by wnioski wynikające z treści przyjętego dokumentu były stosowane konsekwentnie. - Jeśli zostaną na papierze, lepiej, żeby ich w ogóle nie było - tłumaczy. Zdaniem Wiścickiego wszystkie udokumentowane przypadki współpracy powinny być ujawnione wspólnocie kościelnej: - Tylko w ten sposób zostanie zlikwidowana przewaga donosiciela nad osobami, na które donosił. Tajność należy do istoty zła wyrządzonego przez donosiciela.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona