Przywódcy norweskiego Kościoła luterańskiego zdecydują wkrótce, czy rozejść się z państwem. Nie jest to łatwe po 449 latach ścisłego związku - zauważa Gazeta Wyborcza.
W obszernym artykule Jacek Pawlicki napisał: Od poniedziałku w znanym z zawodów narciarskich miasteczku Hafjell obraduje Kirkemoetet, czyli najwyższe zgromadzenie norweskich władz kościelnych. 11 biskupów luterańskich i 90 innych, prominentnych reprezentantów Kościoła dyskutuje o rozdziale Kościoła od państwa. Do 1 grudnia hierarchowie muszą zaproponować, czy i jak zmienić stosunek Kościoła do państwa. Państwowy od reformacji Rozwód nie jest łatwym rozwiązaniem po 449 latach ścisłego związku, z którego korzystały obie strony. Norweski Kościół ewangelicko-luterański jest Kościołem państwowym od czasów reformacji - od 1537 r. Na jego czele stoi król - obecnie Harald V. Storing, czyli norweski parlament, jest najwyższym organem legislacyjnym, przez który przechodzą wszystkie kościelne akty prawne. Rodzina królewska zobowiązana jest wyznawać luteranizm, a rząd wybiera biskupów i dziekanów oraz kontroluje kościelny budżet, na który łożą w formie podatku kościelnego wszyscy luteranie. W norweskiej konstytucji luteranizm zapisano jako religię wszystkich Norwegów. Jednak dzięki poprawce z 1964 r. obywatele mają zagwarantowaną swobodę wyznawania religii i nie-luteranie nie łożą na Kościół państwowy. O tym, jak wielkie zmiany zaszły nad fiordami, świadczy fakt, że do 1851 r. obowiązywał tam konstytucyjny zakaz wjazdu Żydów i jezuitów. Liberalny czy ortodoksyjny? Dziś konserwatywna struktura Kościoła nie pasuje do coraz bardziej liberalnej rzeczywistości. Choć 85 proc. mieszkańców liczącej 4,5 mln Norwegii jest członkami Kościoła luterańskiego (stają się nimi automatycznie po urodzeniu), tylko niespełna 10 proc. przychodzi na nabożeństwa częściej niż raz w miesiącu. Norwegia podobnie jak inne kraje skandynawskie jest bowiem bardzo zlaicyzowana. Dla większości Norwegów uprzywilejowana pozycja Kościoła to przeżytek niepasujący do postępowego i coraz bardziej wieloetnicznego charakteru kraju. - W istocie nie jest to debata o rozwodzie Kościoła od państwa, ale o tym, jak bardzo politycznie poprawny ma być Bóg i Kościół - mówi "Gazecie" Nina Witoszek Fitzpatrick, profesor na wydziale studiów historii kultury Uniwersytetu w Oslo.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.