Religia na wybiegu

Rzeczpospolita/a.

publikacja 09.02.2007 06:12

Moda zawłaszcza symbole religijne. Odziera je z sakralnego kontekstu i zamienia na atrakcyjne wzory popkultury. Dostrzegła surowy urok habitu i elegancję koloratki - zwraca uwagę Rzeczpospolita.

Projektanci zachwycają się przepychem złotych monstrancji, ckliwością i kolorem meksykańskich kapliczek, bogactwem średniowiecznych i renesansowych wizerunków Matki Boskiej. Potem przetwarzają je na sukniach i strojach. A krzyżyki i różance zamieniają w biżuterię. Gwiazdy świata mody pozazdrościły sławy Matce Boskiej i Chrystusowi. Na wybiegach obowiązują boleściwe miny, ale też diaboliczne makijaże. Kreatorzy kolekcji często przyznają, że z religią nie mają nic wspólnego. Niektórzy ostentacyjnie się od niej odcinają. Czy świat konsumpcji odbierze wierzącym nawet przedmioty kultu? - zastanawia się Rzeczpospolita. Joanna Bojańczyk napisała w Rz: Przy okazji ostatnich pokazów mody męskiej w Mediolanie Donatella Versace wyznała, że jej kolekcję męską zainspirował Georg Ganswein‚ osobisty sekretarz BenedyktaXVI. Włoskie gazety zamieściły na pierwszych stronach zdjęcia modeli z pokazu w zapiętych po szyję czarnych garniturach z białą wszywką podobną do koloratki. Donatella nie jest pierwszą ani zapewne ostatnią projektantką‚ której podobają się stroje eklezjastyczne. Moda nie byłaby sobą‚ gdyby nie szukała natchnienia w symbolach różnych Kościołów. Czasem robi to subtelnie jak Coco Chanel‚ która spędziwszy dzieciństwo w sierocińcu prowadzonym przez zakonnice do końca życia pozostała pod urokiem habitu. Jego fasony i czerń z bielą przetwarzała w swoich kolekcjach‚ chociaż i sióstr, i ochronki nienawidziła z całego serca. Chanel działała subtelnie i z talentem‚ w odróżnieniu od Arkadiusa‚ który żonglował jak chciał wizerunkami Matki Boskiej‚ przyszywając je w różnych miejscach swoich ubrań‚ traktując jak frędzel czy naszywkę. Odwoływanie się mody do najwyższych wartości jest dzisiaj na porządku dziennym. Choćby tylko werbalnie‚ w nazwach marek. Bo chociaż ubrania są całkiem świeckie‚ to coś religijnego brzmi tak inaczej‚ po prostu cool. Przemawia mocniej niż ideologia. W końcu kogo obchodzi dziś jakaś tam ideologia? A przy inflacji słów w reklamie trzeba szukać wciąż mocniejszych nazw‚ które klient zapamięta. Inne‚ także bardzo trendowe dżinsy‚ nazywają się więc True Religion. Imitation of Christ‚ marka założona w 2000 roku przez parę studentów nowojorskiej Parsons School of Design, robi karierę na światowych wybiegach mody. Otwarta w styczniu w Galerii Mokotów włoska firma z wyższej półki Bobo Zander jedną ze swoich linii także nazywa religion.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 2 Następna strona Ostatnia strona