Około 1 w nocy z 29 na 30 marca br. bezpośrednim sąsiedztwem klasztoru Wysokie Deczany wstrząsnęła potężna eksplozja.
Znajdujący się w monasterze biskup Teoduzjusz i grupa mnichów usłyszała najpierw głuchy trzask, potem kilkusekundowy, gwiżdżący odgłos, a po chwili silną detonację. Najprawdopodobniej był to wybuch granatu lub małej, przenośnej bomby, odpalonych ze wzgórz otaczających świątynię. Na szczęście atak nie spowodował ofiar ani strat materialnych. Zdaniem bpa Teoduzjusza, celem tego zbrojnego aktu było zastraszenie i groźba wobec wspólnoty monastycznej Wysokich Deczan oraz sił KFOR. W okolicach klasztoru działa kilka uzbrojonych, ekstremistycznych grup albańskich. Oczekuje się, że KFOR wyda w najbliższym czasie komunikat w sprawie nocnego wybuchu. Atak mógł mieć również związek z przyjęciem w ostatnich dniach przez Parlament Europejski rezolucji popierającej plan Marttiego Ahtisaariego i tzw. "nadzorowaną niepodległość" Kosowa. Za takim rozwiązaniem opowiedziały się także w ubiegłym tygodniu USA. Ostateczną decyzję o przyszłości prowincji ma podjąć w kwietniu Rada Bezpieczeństwa ONZ. Monaster Wysokie Deczany był od czasu wejścia do Kosowa sił międzynarodowych kilkukrotnie atakowany granatami i bombami. Do najpoważniejszych aktów terroru doszło tam w czasie pogromów Serbów w marcu 2004 roku, gdy w kierunku klasztoru odpalono 7 granatów. Świątynia była też dwukrotnie atakowana ładunkami wybuchowymi w 2000 roku. 30 marca przed południem, rządowe Centrum Koordynacyjne ds. Kosowa i Metochii w Belgradzie wystosowało posłanie do wspólnoty międzynarodowej z prośbą o bardziej zdecydowane działania na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa kosowskim świątyniom i mieszkańcom prowincji. Centrum zaapelowało również do mediów, aby nie bagatelizowały i nie pomniejszały rozmiarów dzisiejszego ataku.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.