Czyn św. Maksymiliana nie przemija, choć zmieniają się czasy, a "twarde ideologie zastępują tzw. siły miękkie, które również dehumanizują człowieka i życie społeczne. Szczególnie niebezpieczny jest dziś kult ludzkiej wolności bez wymagań i odpowiedzialności, w której człowiek sam sobie jest bogiem" - mówił metropolita katowicki abp Wiktor Skworc podczas obchodów 72. rocznicy śmierci św. Maksymiliana w byłym obozie Auschwitz.
Hierarcha zaznaczył, że zakonnik oddając życie za współwięźnia "ukazał fundament życia osobistego i społecznego". "Wypowiedział czynem prawdę o miłości, która zwycięża zło i jest silniejsza od śmierci. To też głos w obronie ludzkiego życia, godności, zasad moralnych, prawa naturalnego i bożego, czemu zaprzeczyć chce współczesna cywilizacja śmierci" - podkreślił.
Abp Skworc zwrócił uwagę na motywy decyzji św. Maksymiliana, który zgłosił się na śmierć za ojca rodziny. "Nie była to więc śmierć dla śmierci, egoistyczny wybór, lecz (...) dla dobra rodziny (...). Fakt ten ukazuje jak bardzo duchowe ojcostwo zakonnika () szanowało pobłogosławiony przez Boga związek kobiety i mężczyzny oparty na miłości rodzącej nowe życie" - wyjaśnił.
Arcybiskup podkreślił, że minęły już czasy, w których można było być chrześcijaninem tylko z nazwy lub tradycji. Współcześnie - wzorem św. Maksymiliana - potrzeba osobistego świadectwa i wiary potwierdzonej czynami we wszystkich sferach życia.
Biskup Tadeusz Rakoczy podczas uroczystości podkreślił, że św. Maksymilian był przede wszystkim człowiekiem wielkiej i nieugiętej wiary. "Wiara, jeśli jest pełna i dojrzała, musi pobudzać do przekazywania jej innym. Dlatego dziś modlimy się, aby nasze rodziny stały się prawdziwymi wspólnotami wiary. (...) Nie może zabraknąć miejsca dla Pana Boga w narodzie, który od 1047 lat jest katolicki. Kto chciałby oderwać naród od Boga, ten naraziłby go na ogromną duchową pustkę. Naród, jak człowiek, potrzebuje wiary, Bóg jest gwarantem jego szczęścia i rozwoju" - mówił.
Metropolita Bambergu abp Ludwig Schick zaznaczył, że jako Niemiec przyznaje się do trudnej historii, która w szczególny sposób pokazała ciemne oblicze w Auschwitz. "Wstydzimy się tego, co wyszło z Niemiec i czasu hitleryzmu. Staramy się, by się to już nigdy więcej nie powtórzyło. (...) W budowaniu przyszłości, współpracy, pojednania i pokoju może nam pomóc postać św. Maksymiliana" - powiedział.
W uroczystości uczestniczył były więzień Mirosław Firkowski (nr 13182). To jeden z ostatnich świadków wydarzeń sprzed 72 lat. "Byłem w jednym bloku z Maksymilianem. (...) Na apelu Gajowniczek stał w drugim rzędzie. Jak go wybierali, to wystąpił Kolbe, który stał w przedostatnim szeregu, bo był wysoki. W momencie, gdy się to działo nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to będzie aż tak wielka ofiara. (...) Człowiek patrzył tylko, żeby z apelu do bloku puścili, bo to oznaczało, że przeżyje noc. (...) Dopiero na bloku to przeżywaliśmy. To był wielki, heroiczny czyn" - powiedział PAP.
Mszę świętą poprzedziło nabożeństwo "Transitus świętego Maksymiliana" w kościele Centrum świętego Maksymiliana w podoświęcimskich Harmężach. Odczytany został jedyny list, jaki napisał z Auschwitz do matki. Po nabożeństwie wierni przeszli w pielgrzymce do byłego obozu Auschwitz.
Pielgrzymi przed ścianą straceń na dziedzińcu bloku 11, a także na placu apelowym, gdzie zakonnik ofiarował życie za współwięźnia, złożyli kwiaty. Hierarchowie i franciszkanie modlili się również w celi śmierci Kolbego.
Rajmund Kolbe urodził się 8 stycznia 1894 w Zduńskiej Woli. Śluby kapłańskie złożył w 1914 r. Przyjął imię Maksymilian Maria. Do Auschwitz trafił w maju 1941 roku; otrzymał numer 16670. Po ucieczce jednego z więźniów, ofiarował swoje życie za nieznanego mu Franciszka Gajowniczka, wyznaczonego na śmierć głodową. Kolbe zmarł 14 sierpnia 1941 roku, dobity zastrzykiem fenolu w bunkrze głodowym, w podziemiach bloku 11. Został kanonizowany w 1982 roku.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.