Reklama

Między ks. Czajkowskim a abp. Wielgusem

Zachowane w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej materiały dotyczące TW "Jankowskiego" to 898 stron dokumentów i 80 klatek mikrofilmu. W jego teczce były pisane przez niego donosy oraz obszerne i szczegółowe raporty podpisane przez ks. Michała Czajkowskiego. Niczego takiego nie ma w liczącej niespełna 60 stron teczce przypisanej ks. Stanisławowi Wielgusowi - napisał Nasz Dziennik.

Reklama

Z publikacji "Więzi" jasno wynika, że raporty oficerów SB w wielu miejscach przedstawiają zdarzenia nieprawdziwe. Dlaczego w przypadku ks. Wielgusa raporty oficerów przedstawiać miały zdarzenia prawdziwe i tylko prawdziwe? W tekście podkreślono, "że od 1975 roku przeprowadzał jedynie 'niezobowiązujące' rozmowy z funkcjonariuszami, i to rzadkie". Dlaczego w przypadku ks. Wielgusa nikt nawet nie dopuścił możliwości "niezobowiązujących rozmów"? Pisząc o swoim "poszukiwaniu prawdy", autorzy raportu ani jednym słowem jednak nie wspomnieli, że pierwszy prawdę o ks. Czajkowskim wydobył na światło dzienne dr Tadeusz Witkowski. W raporcie zabrakło nawet jednego słowa uznania dla jego pracy... I jeszcze jedno. Jak stwierdzili autorzy, podstawą raportu były zeznania ks. Michała Czajkowskiego, a dopiero potem dokumenty. Na potrzeby raportu redaktorzy "Więzi" przeprowadzili wielogodzinne rozmowy z ks. Czajkowskim, a także z osobami, które pojawiają się w raportach. Skupili się nie tylko na weryfikacji dokumentów, ale również na weryfikacji "wybranych kluczowych wydarzeń, w tym tych faktów, których prawdziwość kwestionował ks. Michał Czajkowski". W swoim raporcie redaktorzy "Więzi" starali się pominąć najbardziej obciążające fakty lub tylko zdawkowo się do nich odnieść, a wszystkie czyny ks. Czajkowskiego, nawet najbardziej haniebne, o ile dało się je jakoś wytłumaczyć i usprawiedliwić, były tłumaczone i usprawiedliwiane. Nie tylko w raporcie, ale gdzie się tylko dało. W Programie I Polskiego Radia publicystka "Więzi" Anna Karoń-Ostrowska, współautorka raportu, dowodziła, że "funkcjonariusze SB, rekrutując księdza Czajkowskiego, posługiwali się perfekcyjnie dopracowanym mechanizmem psychologicznym". Stwierdziła, iż esbecy zastosowali wobec młodego ks. Czajkowskiego szantaż obyczajowy, według relacji duchownego wykreowany przez funkcjonariuszy. Jak podkreśliła, mogli też bez trudu wywołać u księdza przekonanie, że informując ich, działa dla dobra Kościoła. Nie omieszkała dodać, iż mimo donoszenia duchowny uczynił wiele dla Kościoła i ludzi... Postawa ks. Czajkowskiego budziła wątpliwości od dawna. Ale właśnie dzięki temu, że ochoczo występując w liberalnych mediach w roli "głosu Kościoła", głosił wrogie Kościołowi poglądy, był hołubiony przez dokładnie te same środowiska, które z takim zapałem rzuciły się do kamienowania ks. abp. Stanisława Wielgusa. Można powiedzieć, iż współpraca ks. Czajkowskiego z wrogimi Kościołowi środowiskami nie skończyła się nawet po roku 1989. Przecież jeszcze do ujawnienia dokumentów o swojej współpracy z SB był zawsze do dyspozycji antykatolickich mediów i w niezliczonych programach telewizyjnych zawsze omawiał sprawy Kościoła tylko z jednego punktu widzenia... Sebastian Karczewski

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
2°C Sobota
wieczór
0°C Niedziela
noc
1°C Niedziela
rano
3°C Niedziela
dzień
wiecej »

Reklama