Niewolnicy stanowią wciąż jedną piątą ludności Mauretanii, bo dotąd nikt nie karał ich właścicieli - twierdzi Rzeczpospolita.
Za posiadanie niewolników w Mauretanii będzie grozić dziesięć lat więzienia - zdecydował parlament. Szacuje się, że nawet 20 procent mieszkańców tej islamskiej republiki w zachodniej Afryce to niewolnicy. Działające w tym kraju organizacje humanitarne od lat bezskutecznie próbowały nagłośnić problem. Ich działaczom utrudniano prowadzenie badań i straszono więzieniem. Dwa lata temu Amnesty International wystąpiła w obronie dziennikarza, który za opisywanie historii zbiegłej niewolnicy został aresztowany i oskarżony za zamach na bezpieczeństwo narodowe. - Niewolnictwo było tematem tabu. Dlatego przyjęcie każdego przepisu, który walczy z tym zjawiskiem, to ogromny sukces - mówi Rz Beth Herzfeld, rzeczniczka organizacji Anti Slavery International. Niewolników wykorzystują głównie Maurowie, czyli ludność arabska. W 1989 roku w kraju wybuchły zamieszki czarnej ludności, która miała dość rasowej dyskryminacji. - Niewolnictwo ma tam długą tradycję. Bogate rodziny dziedziczą niewolników. A dzieci i wnuki twoich niewolników automatycznie stają się twoją własnością - opowiada eurodeputowany Ryszard Czarnecki, który kilka razy obserwował wybory w Mauretanii. Niewolnictwo było w Mauretanii znoszone wielokrotnie. Ostatni raz w 1981 roku. Za każdym razem działania okazywały się nieskuteczne, bo prawo nie przewidywało żadnych kar.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.