O potrzebie właściwego słowa na właściwe czasy mówił kard. Stanisław Dziwisz podczas centralnych obchodów 750. rocznicy śmierci św. Jacka. W kościele Świętej Trójcy w Krakowie sprawował on uroczystą Eucharystię ku czci św. Jacka Odrowąża. Obok postaci św. Wojciecha i Stanisława był on jednym z pierwszych polskich świętych.
Cały ten ewangeliczny obraz otwiera nas na niesamowitą dynamikę Jezusa, który głosi Słowo i powołuje uczniów, a wszystko to czyni w drodze. To Jego wędrowanie nie osłabia Jego mocy; co więcej, przymnaża Mu uczniów i poszerza tych, którym dane jest słyszeć słowo o Królestwie Boga. Jezus wychodzi do ludzi, i to do takich, którzy rzeczywiście są zapracowani i na pierwszy rzut oka najmniej mający czasu na jakiekolwiek religijne nowiny. Zapewne historycy nie znają wszystkich miejsc, gdzie zawitał z Ewangelią św. Jacek. Nikt nie policzył kilometrów, ile przyszło mu przejść pieszo, ani nie zrobił statystyki ludzi, którzy dzięki niemu przekonali się, że Bóg jest Panem tego świata. Jedno jest pewne. Św. Jacek był człowiekiem w drodze; Ewangelią, która nie czeka; Jezusem, który spotyka ludzi „idąc dalej”. Kto wie, czy nie powinniśmy dzisiaj modlić się szczególnie o ten dar – dar wychodzenia do ludzi. Bogu trzeba dziękować, że wielu ludzi przychodzi do Dominikanów. Tysiące, również młodych serc, może stanąć dzisiaj z dumą w tym kościele i powiedzieć: „przychodzimy tu, bo jest po co”. Cierpliwie czekający w kolejce na spowiedź, urzeczeni pięknem liturgii, zasłuchani w bogactwo słowa zdają się mówić do Dominikanów: „Wy tylko bądźcie tutaj. Nie ruszajcie się stąd. My i tak przyjdziemy do was. Tylko się nie popsujcie!” To prawda. Bo nie do pomyślenia jest Kraków bez ojców Dominikanów. I zapewne niejedno miasto na świecie powtórzyłoby te słowa za Krakowem. Jeśli dziś dziękujemy za rzeszę ludzi, którzy przychodzą do świątyni, gdzie spoczywa ciało św. Jacka, to również dziś chcemy się modlić o dar wychodzenia do ludzi, o dar głoszenia Ewangelii w drodze. Jeszcze bardziej niż dotychczas. Wiecie dobrze, że nie mury klasztorne zabraniają zakonnikom głosić słowo na zewnątrz, podobnie jak nie tak zwana wolność księży diecezjalnych nie jest gwarantem, iż będą oni wychodzić do ludzi z Ewangelią. Myślę, że w obydwu przypadkach trzeba nam po prostu modlić się, byśmy przede wszystkim byli uczniami Jezusa, który szuka, by ocalić to, co zginęło. A dziś jeszcze bardziej niż wczoraj, może tak jak 750 lat temu, trzeba, abyśmy szukali człowieka. Jeśli bowiem nie przychodzi, to znaczy, że się pogubił. A jeśli się zagubił, to wróci tylko wtedy, kiedy pasterz weźmie go na swoje ramiona. Umiłowani w Chrystusie! Zwróćmy serca ku św. Jackowi. Powiedzmy mu, co w duszy gra, tej dominikańskiej, polskiej, naszej. On, który dziś milczy, jest w stanie więcej uczynić niż my, którzy dziś mówimy. Św. Jacku Odrowążu! Bądź błogosławiony za wiarę i trud, świętość i niestrudzoność. Przyjmij dziękczynienie za twoich uczniów, którzy nie tylko polską ziemię uczynili bardziej niebem niż ziemią. I wypraszaj nam dar Słowa, które idzie tam, gdzie człowiek, bo idzie tam, gdzie krzyż. Amen.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.