O potrzebie właściwego słowa na właściwe czasy mówił kard. Stanisław Dziwisz podczas centralnych obchodów 750. rocznicy śmierci św. Jacka. W kościele Świętej Trójcy w Krakowie sprawował on uroczystą Eucharystię ku czci św. Jacka Odrowąża. Obok postaci św. Wojciecha i Stanisława był on jednym z pierwszych polskich świętych.
Przez wielu historyków jest on uważany za autora drugiej ewangelizacji Polski. Jak podkreśla o. Jacek Salij, jego postać była przełomową w historii naszego Kościoła. „Postać św. Jacka była zupełnie przełomową w historii naszego Kościoła. Mianowicie, on wstąpiwszy do dominikanów – ten zakon dopiero się zaczynał, przyjął go do zakonu sam założyciel św. Dominik – otworzył się w ten sposób na inicjatywy duchowe i duszpasterskie dotychczas w Kościele nieznane” – powiedział o. Jacek Salij. Podczas uroczystej Mszy św. sprawowanej w kościele dominikańskim Świętej Trójcy w Krakowie, kard. Stanisław Dziwisz wskazał na św. Jacka jako na tego, który odnalazł właściwe słowa na swoje - trudne do głoszenia Ewangelii - czasy. „To, że św. Jackowi udało się przyczynić do założenia wielu dominikańskich klasztorów i to, że pozostawił po sobie błogosławioną pamięć, która wyniosła go na ołtarze, jest niezbitym dowodem na to, że jego słowo było właściwym słowem na właściwe czasy” – powiedział kard. Stanisław Dziwisz. Dalsze uroczystości rocznicowe odbędą się jutro i pojutrze w Kamieniu Śląskim skąd pochodził św. Jacek. Poniżej publikujemy pełny tekst homilii kardynała Dziwisza. Czcigodni Bracia Zakonu Kaznodziejskiego, Umiłowani czciciele św. Jacka, 750 lat. A nawet więcej. Tak długo pamięta ten kościół świętość jednego z pierwszych polskich dominikanów. Tak wiele pokoleń zdążyło przyjść tutaj, by nie tylko się modlić, ale i wymodlić to, co święty uczeń Dominika u Boga wyprosić raczył. Tyle wieków grób Odrowąża był niemym świadkiem ludzi, którzy klękając obok czy przystając w zadumie nie mogli się nadziwić, jak wiele potrafi dokonać jeden człowiek, jeśli mówi: „Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił”. 750 lat. A nawet więcej. Dziś, słuchając tej samej Ewangelii, która niejeden raz poruszała serce św. Jacka, spróbujmy zrozumieć, co mówi Duch Pana Boga, który jest nad nami, bo nas namaścił. 1. Św. Marek podaje: „Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą” (Mk 1,14). Nie bez znaczenia Ewangelista wiąże obydwa fakty: uwięzienie ostatniego proroka Pierwszego Przymierza i rozpoczęcie publicznej działalności przez Jezusa. Jezus jest wypełnieniem proroctwa Jana Chrzciciela. Jest Barankiem zapowiedzianym przez syna Zachariasza i Elżbiety. Ale również jest Tym, który rozpoczynając działalność w takich a nie innych okolicznościach rzuca nowe światło na więź między krzyżem a głoszeniem Ewangelii. Reakcją na uwięzienie, na to, co trudne, jest głoszenie Słowa. Tę ewangeliczną więź między trudną sytuacją a głoszeniem Słowa można odnaleźć i w czasach św. Jacka. Nie było bowiem łatwo Ewangelii w XIII-wiecznej, rozbitej dzielnicowo Polsce. Sąsiednie Prusy czy Ruś trzymały się jeszcze mocno pogańskich wierzeń swych przodków. A i Kościół powszechny, chociaż mógł się pochwalić świętymi na miarę Franciszka czy Dominika, ciągle był przygnieciony sprawami, które często z Ewangelią nie miały nic do czynienia. Na ile mi wiadomo, św. Jacek nie narzekał na czasy ani nie poszedł w ślady Dominika dlatego, że mu krakowscy kanonicy, do których należał, życie uprzykrzyli. Zarówno Jego decyzja na Zakon Kaznodziejski, jak i cała jego misyjna działalność stały się najpiękniejszym komentarzem do słów Ewangelisty: „Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą” (Mk 1,14). Tam gdzie jest trudno, musi dojść Ewangelia. Reakcją na spoganienie jest całkowite oddanie się żywemu Słowu Boga.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.