Sąd zakazał krzyża w rezerwacie

Spór w sprawie krzyża w rezerwacie Mojave w południowej Kalifornii ciągnie się od sześciu lat. Ten sam sąd już wcześniej uznał, że obecność symbolu religijnego na rządowej ziemi narusza konstytucyjną zasadę niepromowania jakiejkolwiek wiary przez państwo, i nakazał go usunąć. Od tamtej pory prosty metalowy krzyż - postawi ony kilkanaście lat temu na miejscu drewnianego, wzniesionego jeszcze w latach 30. przez weteranów I wojny światowej - zasłonięty był wielką plandeką lub drewnianą skrzynią. Mimo to w każdą Wielkanoc odbywa się przed nim nabożeństwo rezurekcyjne. Zwolennicy krzyża postanowili obejść sądowy zakaz poprzez sprzedaż gruntu, zwanego Skałą Wschodzącego Słońca, pozarządowej organizacji kombatanckiej. Lokalny kongresmen republikański przeforsował uchwałę zezwalającą na przekazanie ziemi w prywatne ręce w celu stworzenia pomnika żołnierzy poległych w wojnie. Miejscowa rodzina nawet się zgodziła oddać parkowi kawałek swojej ziemi w zamian za grunt pod krzyżem. Sąd uznał jednak takie rozwiązanie za niedopuszczalne. - Wycięcie w samym środku ogromnego rezerwatu maleńkiej parceli, która byłaby niczym dziura w obwarzanku z wielkim krzyżem, w żadnym razie nie ograniczyłoby niedopuszczalnej ingerencji rządu w sprawy religijne - stwierdziła w uzasadnieniu wyroku sędzia Margaret McKeown. Decyzja ta jest wielkim zwycięstwem dla Amerykańskiej Unii Swobód Obywatelskich (ACLU), potężnej organizacji, która walczy z obecnością symboli religijnych w miejscach publicznych. Według Petera Eliasberga, prawnika ACLU, uznanie krzyża za pomnik poświęcony weteranom wojny byłoby krzywdzące dla osób o przekonaniach religijnych innych niż chrześcijańskie. - Nikt im przecież nie zakazuje budowy pomnika w innym kształcie - stwierdził Eliasberg.