800-hektrowa posiadłość koło Sieny, największa we Włoszech wśród skonfiskowanych mafii, może znów trafić w jej ręce - ostrzegają władze Toskanii. Taką groźbę ich zdaniem niesie za sobą decyzja państwa o wystawieniu nieruchomości na licytację.
Lokalne władze oraz organizacje społeczne działające na rzecz praworządności i pod hasłami sprzeciwu wobec mafii są oburzone decyzją krajowej agencji do spraw administrowania dobrami zajętymi i skonfiskowanymi przestępczości zorganizowanej o wystawieniu na licytację posiadłości Suvignano. W 1983 r. skonfiskował ją przedsiębiorcy należącemu do cosa nostra Vincenzo Piazzy sędzia Giovanni Falcone, zamordowany 9 lat później przez tę sycylijską mafię.
Wartość toskańskiej rezydencji szacowana jest na 30 milionów euro.
Od chwili uprawomocnienia się decyzji o konfiskacie Suvignano w 2007 r. ten ogromny symbol walki z mafią jest prawdziwym problemem dla państwa włoskiego. Nie został zrealizowany żaden z przedstawionych projektów wykorzystania posiadłości koło Sieny, np. prowadzenia na jej terenie działalności gospodarczej, jak to ma miejsce w przypadku wielu innych odebranych mafii domów czy rezydencji. Działają w nich przedszkola, posterunki policji, a na terenach rolnych urządzane są gospodarstwa i zakłady przetwórcze.
Majątek mafijnego przedsiębiorcy z Palermo okazał się jednak za duży. Dlatego powołana przez rząd Włoch agencja, której zadaniem jest zarządzanie konfiskowanym majątkiem gangów, postanowiła sprzedać cały ten teren na licytacji najlepszemu - jak podkreślono w ogłoszeniu - oferentowi. Wywołało to masowy protest w rejonie Sieny, gdzie głośno wyrażane są obawy, że sycylijska mafia może poprzez niebudzących podejrzeń nabywców odzyskać swój majątek.
" 'Nie' dla aukcji, 'tak' dla praworządności" - pod takim hasłem trwają protesty przeciwko licytacji. Suvignano może wrócić w ręce mafii - mówi miejscowy burmistrz Jacopo Armini, cytowany przez prasę.
Protestujący podkreślają, że ta aukcja majątku cosa nostra to policzek dla wszystkich walczących z mafią.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.